Kiedyś nasz kraj miał zostać drugą Japonią, teraz przyszedł czas na drugą Irlandię. Z pierwszego pomysłu – jak wiadomo – niewiele wyszło, na drugą Irlandię mamy pewną szansę, mimo że poprzeczka została postawiona bardzo wysoko.
W 1985 roku dług publiczny Irlandii wynosił 150 proc. PKB. Dziś premier Bertie Ahern dysponuje miliardem euro nadwyżki budżetowej i zapewne zastanawia się, na co by wydać te pieniądze. Kiedyś Irlandczycy masowo wyjeżdżali z kraju, dzisiaj równie chętnie wracają na Zieloną Wyspę. Więcej o Irlandii pisze Paweł Toboła-Pertkiewicz na str. 42 i 43.
Dałby Pan Bóg, żeby taki cud dokonał się także w Polsce. Szczerze życzę nowemu rządowi, by mądrze prowadził nasze sprawy. Jedno mnie niepokoi. W krajobrazie po cudzie gospodarczym nie widzę kościołów. No bo jak – zdaniem polityków wszelkiej maści – ma wyglądać krajobraz Polski po cudzie gospodarczym?
Są tam nowoczesne autostrady. Te z kolei połączone są siecią dróg ekspresowych. Co jakiś czas można z nich zjechać do eleganckich ośrodków sportowych, gdzie przyciągają baseny z czystą wodą i boiska z równo przystrzyżoną trawą. Ludzie nigdzie się nie spieszą, rano spokojnie idą do pracy, której nikomu nie brakuje. Ludzie żyją coraz dostatniej i wygodniej.
Bardzo bym chciał, by politycy nie myśleli tylko o tym, co robić, by ludzie żyli coraz dostatniej i wygodniej, ale również o tym, co robić, by żyli pobożniej. Nie oczekuję tego od wszystkich polityków, ale na niektórych chciałbym liczyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny