W Polsce są dzieci, które 1 września, a właściwie w tym roku 3 września, nie pójdą do szkoły. I to wcale nie z powodu zaniedbania rodziców. Wręcz przeciwnie – z powodu wyjątkowej zapobiegliwości rodziców.
Kilkadziesiąt polskich rodzin nie posyła swoich dzieci do szkoły i uczy je w domu. Moda na domowe nauczanie przyszła z Ameryki, gdzie obecnie z takiej formy edukacji korzysta około 2 milionów dzieci. Jak pokazują badania, domowi uczniowie na egzaminach zwykle radzą sobie lepiej od rówieśników.
Materiał o homeschoolingu (str. 16–19), czyli o domowym nauczaniu, nie jest wymierzony w tradycyjną szkołę, nie jest też wielką zachętą do domowej edukacji. Dla wielu rodziców domowe uczenie dzieci nie jest możliwe, zarówno ze względów finansowych (mama lub tata musieliby zrezygnować z pracy), jak i merytorycznych (trzeba samemu sporo wiedzieć o samogłoskach, pierwiastkach, układzie krwionośnym żaby i tym podobnych sprawach).
Chodzi bardziej o zwrócenie uwagi na jedno z podstawowych praw rodziców. Jedynie oni mają pełne prawo wychowywać i kształcić swoje dzieci. Szkoła robi to tylko na ich prośbę.
Koniecznie chciałbym też polecić tekst „Jak to się robi w Ameryce?” (str. 30–31). Uczniowie w Stanach Zjednoczonych uczą się w szkole o wstrzemięźliwości seksualnej, i to za publiczne pieniądze. Rzecz nie do pomyślenia w krajach Zachodniej Europy. Efekt? Z roku na rok spada tam liczba ciąż i aborcji u nastolatek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny