Kiedy kilka tygodni temu w Warszawie miała odbyć się gejowska parada, media przygotowywały się na to wiekopomne wydarzenie przez kilka dni. A potem przez całą sobotę przekazywały informacje z pola walki.
– Na ulicach Warszawy zebrało się już kilkuset uczestników parady – relacjonowali dziennikarze. – Jest już może tysiąc – doniósł reporter po godzinie. Parada wyruszyła i zdąża w jakimś tam kierunku – informowano ze szczegółami. W tym samym czasie na Pola Lednickie zjechało sto tysięcy młodzieży. Jednak relacji z tego wydarzenia w telewizji było znacznie mniej niż z warszawskiej parady. W tej sytuacji pojawia się pytanie o proporcje.
Podobnie jest z festiwalami muzycznymi. O festiwalu opolskim, sopockim, czy Top Trendy wiedzą prawie wszyscy, bo dużo się o nich mówi i pokazuje w mediach. A być może gdyby nie telewizyjne transmisje, widownia wspomnianych festiwali nie byłaby tak liczna. Inaczej jest z festiwalami muzyki chrześcijańskiej (program imprez na str. 17). Media ich nie reklamują, raczej nie transmitują, a przychodzą na nie tysiące ludzi. Na przykład koncert w Rzeszowie w Boże Ciało zgromadził prawie 30 tys. ludzi. Czy pokazała go któraś telewizja? A występowały tam gwiazdy światowego formatu, jak chociażby znakomity saksofonista Piotr Baron.
Jaki z tego wniosek? Nie wszytko, co pokazują w telewizji, jest najważniejsze na świecie. I nie wszystkie najważniejsze sprawy na świecie trafiają do telewizji. A jeżeli już trafią, to w zachwianych proporcjach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny