Walka walce nierówna. Piłkarze walczą na mundialu. Górnicy, lekarze i inne grupy zawodowe walczą o podwyżki. Trwają potyczki lustracyjne. 50 lat temu na ulicach Poznania Polacy upomnieli się o godne życie i wolność. Polała się krew.
Paweł Machcewicz (s. 24) dowodzi, że był to ostatni zryw o cechach narodowego powstania, a zarazem pierwszy robotniczy protest, którego schemat powtarzał się w latach 1970, 1976 i 1980. Wstrząsająca jest opowieść uczestniczki tamtych zdarzeń, pielęgniarki Aleksandry Banasiak (s. 26).
Opatrywała rannych demonstrantów, ale i rannych ubeków. Pamięta matkę 13-letniego Romka Strzałkowskiego, najmłodszej ofiary Poznańskiego Czerwca, pamięta rozpacz młodej kobiety, której narzeczony przyjechał tego dnia do Poznania po obrączki i zginął podczas strzelaniny na ulicy. Na obchody 50. rocznicy Poznańskiego Czerwca przygotowano plakat, który przedstawia krzyczącego niemowlaka.
Na jego ramieniu jest biało-czerwona przepaska, obok podpis: pierwszy krzyk – czerwiec ’56. Proste i wymowne. O tym krzyku trzeba pamiętać, aby nie dać się nabrać na opowieści o sielance PRL-u. Nie powinny go zagłuszyć ani wrzawa stadionów, ani zgiełk walki o większą kasę, ani hałasy wokół lustracji. Ten krzyk ustawia wszystko we właściwych proporcjach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz, sekretarz redakcji