Dlaczego cała uwaga Kościoła mówiącego o dzieciach nienarodzonych skupiona jest na aborcji, podczas gdy masowo umierają dzieci poronione i przedwcześnie urodzone?
Takie pytanie postawiła jedna z Czytelniczek „Gościa” w liście do redakcji. To pytanie nurtuje ją od czasu, gdy w 32. tygodniu ciąży urodziła martwego synka, a potem przez wiele miesięcy razem z mężem zmagała się z cierpieniem po stracie oczekiwanego dziecka.
Nie zastanawiamy się, dlaczego tak jest. Chcemy raczej opowiedzieć o przeżyciach ludzi, którzy nie doczekali się narodzin rozwijającego się w łonie mamy dziecka. Właściwie to oni dzielą się swoim najtrudniejszym doświadczeniem. Edyta i Michał z Katowic, Monika i Andrzej oraz Angelika i Grzegorz z Warszawy zechcieli opowiedzieć o swoim cierpieniu po stracie dziecka przed jego urodzeniem. Ale też o tym, jak radzą sobie z bólem, jak szukają nadziei, czego oczekują od ludzi, wśród których żyją i gdzie znajdują pociechę („Jestem w ciąży do końca życia”, str. 14–18).
Pani Anna, Czytelniczka, która napisała do redakcji, poradziła sobie z bólem po poronieniu synka. Teraz razem z innymi kobietami, które przeżyły podobne doświadczenie, organizuje 15 października Dzień Dziecka Utraconego. Aby pomóc innym rodzicom, cierpiącym z powodu śmierci oczekiwanego dziecka, leczyć rany.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wiesława Dąbrowska-Macura, sekretarz redakcji