Jeśli telewizja jest zwierciadłem społeczeństwa, to powinniśmy schować się w najciemniejszym kącie. Ze wstydu! I tym razem nie chodzi ani o polityków i piętrzące się afery, ani o korupcję i głupotę, zżerające kraj na każdym szczeblu (czego autorzy pragną teraz umyć ręce – „Asy z rękawa” na str. 50).
To mamy zresztą od lat i trudno spodziewać się poprawy w tzw. elektoracie. Zaskakującym powodem do zażenowania okazują się na przykład teleturnieje, w których pytania „dobijające” dotyczą zwykle podstawowej wiedzy religijnej. Nie trzeba być od razu erudytą biblijnym czy znawcą historii Kościoła, nawet jeśli zgodzimy się, że ogólny poziom wiedzy nie należy do najwyższych.
Problem w tym, że na przykład prawo drogowe – też słabo przestrzegane – jest lepiej znane niż katechizm. Niby wystarczy szczera wiara, ponoć rozkwita pobożność, ale trzeba wiedzieć przynajmniej, w co się wierzy i dlaczego tak, a nie inaczej modli. No i przede wszystkim – jak spotykać się z Kimś, kogo się nie zna?! Zatem nie wszystko jedno.
Dlatego Marcin Jakimowicz był w Płocku, gdzie dowiadywał się od bp. Stanisława Wielgusa, jak dawny rektor KUL zamierza pokonać wtórny analfabetyzm religijny swych diecezjan („Dorośli na religię” na str. 18). Pomysł w polskich warunkach oryginalny, choć przecież tak oczywisty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Sebastian Musioł