Według szacunków ok. 500 mln dzieci żyje w strefach konfliktów zbrojnych. Byłoby czymś niestosownym, by ich Dzień Dziecka porównywać z Dniami Dziecka w spokojnych i sytych społeczeństwach.
To prawda, że podobne przeciwstawienia grzeszą często nadmiernym uproszczeniem. Każą bowiem patrzeć na kraje Trzeciego Świata wyłącznie przez pryzmat ubóstwa i wykluczenia. Pozwalają też na ucieczkę od zmierzenia się z ubóstwem i wykluczeniem, które są obecne również w bogatych społeczeństwach. Mieszkaniec Warszawy, Berlina czy Paryża nie musi wcale kierować wzroku na kraje afrykańskie, by zdobyć się na pomoc potrzebującym: tych nie brakuje często w najbliższym sąsiedztwie. Z drugiej strony trudno też udawać, że skala ubóstwa w krajach europejskich jest czymś porównywalnym z życiem na całkowitym marginesie postępu i rozwoju w krajach od dekad niszczonych przez wojny i skorumpowane, zupełnie niereformowalne systemy władzy. A tym samym – nie da się porównywać warunków dzieci, żyjących nawet w najbiedniejszych dzielnicach zachodnioeuropejskich miast, z warunkami permanentnej wojny i nieustannego zagrożenia w krajach, w których słowo „pokój” praktycznie nie istnieje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina