Sąd uznał bowiem, że rozkazu nie wydał bezpośredni dowódca Szyszymarina i że sam ten rozkaz był przestępczy.
"Zdaję sobie sprawę ze swojej winy. Rozumiem, że nie będzie pani w stanie mi wybaczyć, ale przepraszam" - powiedział Szyszymarin do obecnej na procesie wdowy po zastrzelonym przez niego mężczyźnie, Katerynie Szelipowej. Dodał, że wstydzi się za swój czyn.
Zdaniem sądu skrucha, którą żołnierz wyraził na procesie nie była szczera.
Przeczytaj też: Human Rights Watch zbadała przypadki egzekucji i tortur w obwodach kijowskim i chersońskim
Według jednego ze świadków, który potwierdził zeznania Szyszymarina, rozkaz zabicia cywila wydał żołnierzowi jeden z wojskowych. Oskarżony miał się początkowo opierać, ale pod presją wykonał rozkaz i zastrzelił mężczyznę.
Wcześniej podczas procesu wdowa po zabitym uznała dożywocie za odpowiednią karę za zabicie jej męża, ale dopuściła też wymianę Szyszymarina na kogoś z ukraińskich żołnierzy będących w niewoli rosyjskiej.
Szyszymarina bronił przydzielony mu z urzędu ukraiński adwokat, który mówił BBC, że w jego sprawie nie kontaktował się z nim żaden przedstawiciel władz rosyjskich. Proces żołnierza był pierwszą taką sprawą dotyczącą rosyjskich zbrodni wojennych na Ukrainie.