Chiny grają na przeczekanie wojny na Ukrainie. Nie poparły wyraźnie Rosji, ale też nie odcięły się od niej zupełnie. Cena za tę pozorną neutralność może być jednak wysoka.
Jest taki rodzaj wstrzymania się od głosu, który może być odebrany jako poparcie dla jednej ze stron konfliktu. Tak postrzegana jest na Zachodzie niejednoznaczna postawa Chin wobec wojny Rosji z Ukrainą: jako ciche poparcie dla Putina. W Pekinie zdają sobie coraz bardziej sprawę z tego, że już teraz gospodarka chińska ponosi koszty tego niezdecydowania, odczytywanego jednak jako konkretna deklaracja. A gra toczy się przecież nie tylko o gospodarkę, ale również o pozycję w globalnej rozgrywce mocarstw. Chińczycy nie mogli otwarcie poprzeć USA – bo z perspektywy Pekinu wojna na Ukrainie to konfrontacja Moskwy z Waszyngtonem – ale nie chcieli też wyraźnie wspierać Rosji, choć w tym wypadku „neutralność” tak właśnie jest odbierana. Źródła tej postawy są bardzo złożone. A efekty mogą okazać się dalekie od założonych przez chińskich decydentów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina