– Przed śmiercią mąż chciał zobaczyć światło dzienne. Było mu to dane. Zmarł na powierzchni – wspomina prezes Stowarzyszenia Rodzin i Sierot Górniczych Agata Kowalczyk.
Katarzyna Widera-Podsiadło: Tragedia w kopalniach Pniówek i Zofiówka rozdrapuje rany, które Pani stara się od lat zabliźnić?
Agata Kowalczyk: Dla mnie jest to bardzo trudny czas, bo wspomnienia sprzed dziesięciu lat wracają.
Mimo to starają się Panie wraz z innymi rodzinami górniczymi wspierać wdowy...
Tak, bo doświadczyły tragedii. Staramy się pomagać zwłaszcza tym, których ciał mężów nie wydobyto na powierzchnię. To jest chyba najgorsze. Do mnie przyszedł dyrektor, który poinformował o tragedii, miałam możliwość pochowania męża, mogę chodzić na grób, zaświecić na cmentarzu znicz. Ogromnie współczuję tym wdowom, które tkwią teraz w matni, czekają na wydobycie zwłok. To jest najgorsze, to trauma dla nich i ich dzieci na całe życie. Zostaje tylko modlitwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.