Lektura tej książki to wędrówka drogami niebywałej aktywności s. Benedykty, jej wyrażania siebie w przekonaniu, że uda się obudzić w drugim wiarę.
Uwielbiam autorów, którzy nie boją się pisać prawdy o sobie. Czytelnik czuje wtedy, że ktoś mu ufa, wchodzi z nim w szczere relacje. Rewelacyjnie robi to s. Benedykta Karolina Baumann na swoim blogu, który złożył się w książkę pod wymownym tytułem „Zakonnica bez przebrania”. Przebraniem może się wydawać jej zakonny habit, ale podczas lektury okazuje się, że to też prawda o piszącej, która – jak sama przyznaje – tym, z którymi się kontaktuje, ma do przekazania, że Pan Bóg istnieje i ich kocha. Rozwód rodziców – aktorów, kształtowanie duchowe we wspólnocie Świadków Jehowy, przejście na katolicyzm podczas studiów polonistycznych, wybór drogi zakonnej, nagła operacja usunięcia guza – to tylko punkty orientacyjne niezwykłej biografii, które jej nie nadłamały, ale zahartowały. Jak pisze autorka, decyzję o wstąpieniu do klasztoru wielu uznaje za szaleństwo zostawienia „normalnego” życia. Mamy wtedy do czynienia z „rezygnacją z wymarzonej kariery, studiów, pasji, ukochanego, ukochanej. I po co to wszystko? Zakładamy, że dla Niego, tego największego Szaleńca, który wybrał okrutną śmierć, żeby dać nam życie”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.