Porusza mnie szloch struchlałego, obolałego proroka Ezechiela skarżącego się przed Bogiem na trudne czasy w Izraelu.
Rządziła wtedy despotyczna królowa Izabel, starająca się zatruć życie wierzącym w Boga Jedynego. „Co ty tu robisz, Eliaszu?” – zapytał proroka Bóg. Biedak w tamtych okolicznościach przypominał pewnie nas, ogarniętych pesymizmem i poczuciem przegranej, utyskujących na to, że młodzi ludzie od naszych nabożeństw wolą rozkosze zsekularyzowanego życia, przerażonych widokiem pozostałości katolickiej pobożności bezczeszczonej przez bezmyślny modernizm. „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów – utyskiwał – gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie” (1 Krl 19,10). Wówczas proroka postawiło na nogi zapewnienie ze strony Pana Boga, iż poza nim samym istnieje jeszcze „siedem tysięcy takich, których kolana nie ugięły się przed Baalem i których usta go nie ucałowały” (1 Krl 19,18).
Tymczasem w apokaliptycznej wizji widzimy „miriady miriad i tysiące tysięcy mówiących głosem donośnym: »Baranek zabity jest godzien otrzymać potęgę i bogactwo, i mądrość, i moc, i cześć, i chwałę, i błogosławieństwo«”. Wśród nich są „aniołowie” – tak w Kościele pierwotnym nazywano głosicieli słowa Bożego i misjonarzy, „istoty żyjące” – czyli uczniowie i uczennice zmartwychwstałego Pana, doświadczający w sobie zwycięstwa nad grzechem i śmiercią, a także „starcy”, czyli prezbiterzy Kościoła. Wszyscy oni są żywo pochłonięci głoszeniem kerygmatu o żyjącym Baranku, czyli Chrystusie, i dawaniem o Nim świadectwa, co wywołuje reakcję „w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu”. Ludzi słyszących Ewangelię ogarnia „błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc”, czyli paschalna, wielkanocna beracha, eucharystyczne uwielbienie. Święty Jan uchyla rąbka tajemnicy dotyczącej tego, jak wygląda prawdziwa liturgia niebiańska. I jak niebieskie zastępy świętych łączą się z naszymi wątłymi siłami, gotowymi wciąż rozgłaszać zwycięstwo Chrystusowe po świecie i pomnażać Jego chwałę w ludziach.
Bóg troszczy się o to, by nie zanikła Jego chwała na tym świecie. Gdy po raz pierwszy odwiedziłem Francję, piorunujące wrażenie wywarły na mnie opustoszałe kościoły i Msze odprawiane skromnie w bocznych kaplicach potężnych katedr. Gdy podzieliłem się tym spostrzeżeniem z zaprzyjaźnionym księdzem pracującym w Paryżu, uśmiechnął się i powiedział: „Musisz zobaczyć młody piękny Kościół odradzający się w ukryciu podziemnych krypt i zacienionych krużganków. Przychodzą słuchać słowa Bożego i modlić się »po godzinach«”. Nie krył zaskoczenia Michel Huellebeck, gdy na ulice francuskich miast wyszło w obronie małżeństwa i rodziny mnóstwo młodych chłopców i dziewcząt. Pisarz powiedział wówczas: „Gardziłem Kościołem katolickim, bo myślałem, że jest bezpłodną staruszką, która postanowiła umrzeć, a tu nagle pokazał swą nieznaną, młodą, gorliwą i atrakcyjną twarz”. W taki sposób „istoty żyjące” mówią: „Amen”, a „starcy” oddają Barankowi pokłon. •
ks. Robert Skrzypczak