Jezus nie chciał, by uczniowie uciekali z Jerozolimy. Jednak nie zawrócił ich z drogi do Emaus, ale im na niej towarzyszył.
Porusza mnie, że wpierw pozwolił im się wygadać, ponarzekać, posmucić. Wręcz ich namawiał, by głośno wypowiedzieli swoje żale i niespełnione oczekiwania...
Za każdym razem odkrywam siebie w tym fragmencie Ewangelii. Ile razy takie oskarżenia wobec Boga przychodzą mi do głowy, choćbym sama przed sobą się do tego nie przyznawała. Ile razy mam ochotę uciec ze swojej Jerozolimy, w którą inwestowałam przez sporą część swojego życia - od małżeństwa, wspólnoty Kościoła, pracy zawodowej - kiedy ciemności zwalają mi się na głowę; kiedy życie nie idzie w dobrym kierunku; kiedy tracę kogoś, kto był mi bliski.
Emaus oznacza "Ciepłe Kąpieliska". Niezwykle trafna nazwa. Uciec od tego, co realne, codzienne, przerastające siły - uciec na jakiś urlop, w ciepełko, do spa...
"A myśmy się spodziewali", że będzie tak, jak sobie to wymyśliliśmy. Skoro wybrałam Jezusa, jako swojego Pana, to czy nie mam prawa oczekiwać, że moje życie będzie pasmem sukcesów? Jeśli moim Ojcem jest Król świata, to czy nie moje życie nie mogłoby wyglądać jak reklama wakacji w tropikach?
Uparcie domagam się spełnienia zapowiedzi, które są po mojej myśli. Kiedy przychodzi słabość, choroba czy cierpienie - dopada mnie chęć, by uciec od siebie, od ludzi, od Boga; by zanurzyć się po czubek głowy w ciepłym basenie; by ukryć się w tropikalnej zieleni, jak Adam w zaroślach przed Bogiem.
Szatan zawsze wkracza w to, co w słabe. Depresja, choroba, utrata pracy, lęk przed przyszłością. Na gruncie cierpienia zły duch znajdzie szczelinę, by wsączyć w moje serca truciznę; zachwiać wiarę w miłość Boga, w Jego zwycięstwo nad śmiercią i w Jego obecność w każdych okolicznościach życia; zburzyć moje zaufanie do Niego.
"Ty jesteś chyba jedyny, który nie wie, co się zdarzyło...".
Bóg jest w centrum każdego mojego cierpienia. Każde ludzkie doświadczenie jest Mu bliskie; doświadczył na Sobie każdego braku, odrzucenia, tęsknoty, lęku.
Bez względu na to, w jakim miejscu swojego życia jestem, nie mogę już powiedzieć Bogu: "Jesteś chyba jedyny, który nie wie, co się wydarzyło". On to dawno przerobił na sobie.
Aleksandra Pietryga