Dlaczego święta jare? Co to są gradusy i co znalazło się na stole podczas Wieczerzy Paschalnej? Odpowiada Marek Szołtysek, śląski regionalista.
Co mogło znajdować się na stole podczas Wieczerzy Paschalnej? Dziś możemy mieć tylko przypuszczenia na ten temat. Na pewno był chleb przaśny. Głównym jednak posiłkiem był baranek, któremu zgodnie z tradycją nie wolno było łamać kości - mówi historyk, śląski regionalista Marek Szołtysek. Autor książki "Kuchnia Matki Boskiej" zrobił kiedyś eksperyment, jak mówi, próbował upiec młodego baranka, właśnie bez łamania kości. "Nie było to łatwe" - wspomina - "Trzeba było mieć solidny piec, w którym należało baranka dopiekać z różnych stron, a to zajmowało około 5 do 6 godzin. Dlatego, zdaniem Szołtyska, niemal cały dzień musiało w tamtych czasach zająć Apostołom przygotowanie tego posiłku. Dodaje jednak, że w Biblii nie ma bezpośredniego przekazu o tym, że Jezus z Apostołami jadł baranka, należy się tylko tego domyślać.
Co wiemy? Był chleb i pewnie jakiś sos, o nieznanym na dziś już smaku i rodzaju. Śląsku badacz dodaje, że nigdzie nie ma mowy o tym również, czy pili wino. "Jest jedynie mowa o napoju z winnego krzewu, to nie koniecznie musiało być wino, to mógł być sok wyciśnięty z winogron" - dodaje.
Szotysek przyglądał się też wieczernikowi, podkreślając, że był to budynek dość bogaty, na co wskazuje, że miał piętro, a budynków z piętrami nie było wówczas zbyt dużo w Jerozolimie. Mowa też o Świętym Graalu, naczyniu świadczącym o zamożności wynajmujących to pomieszczenie. "Dlatego stół Wieczerzy Paschalnej mógł być bogato zastawiony, choć to oczywiście nadal przypuszczenia" - podkreśla regionalista.
W rozmowie z Radiem eM Marek Szołtysek nawiązuje też do dawnego śląskiego nazewnictwa świąt Wielkanocnych. Otóż tłumaczy, dlaczego nazywano je świętami jarymi? Tajemnica tkwi w nazewnictwie zbóż wysiewanych na wiosnę, które nazywano siewami jarymi, w przeciwieństwie do siewów zimowych, czyli ozimych. Ale na tym jeszcze nie koniec, posłuchajcie:
Kolejnym terminem wywodzącym się z historii są tzw. gradusy. Śladem Marka Szołtyska wybieramy się na Górę Świętej Anny. Tam odnalazł on schody do pewnej kaplicy, czyli tzw. gradusy. "W czasie Drogi Krzyżowej Chrystus chodził po schodach" - tłumaczy Szołtysek - "jak to się mówi od Anaasza do Kajfasza. Dlatego w różnych częściach świata na Kalwariach tworzono kaplice, swego rodzaju stacje z takimi właśnie schodami, które wierni przemierzają na kolanach".
Marek Szołtysek ujawnia również tajemnicę obrazu ostatniej wieczerzy, na którym w Jego domu zasiada jedynie 10 apostołów.
Katarzyna Widera-Podsiadło