Jasna Góra jest „azylem” duchowym nie tylko dla ukraińskich matek z dziećmi, ale także dla sióstr zakonnych, które musiały uciekać przed bombardowaniami. Tak jest w przypadku 12 karmelitanek bosych z Charkowa. Dziś mniszki klauzurowe modliły się w Kaplicy Matki Bożej. Mieszkają w pobliżu sanktuarium, a opiekę duchową sprawuje nad nimi paulin, o. Arseniusz z Ukrainy.
Siostry w Charkowie posługiwały od 1995 r., miały klasztor niedaleko lotniska. Jeszcze w styczniu myślały, że mimo wojennych nastrojów pozostaną na miejscu. Jednak wraz z wybuchem konfliktu i dotarcia Rosjan na ten teren, miejscowy biskup nakazał im natychmiastową ewakuację.
- Tylko godzinę miałyśmy od informacji do zabrania nie tyle plecaka, co raczej przygotowania do zamknięcia klasztoru, tak by go zostawić pod opieką zaprzyjaźnionego człowieka, by mógł czuwać nad budynkiem, do czasu naszego powrotu, jeśli Bóg da - mówi Matka Anna Maria od Ducha Świętego, przełożona charkowskiego klasztoru. Dodaje, że dopiero po fakcie siostry dowiedziały się, że to był ostatni moment na ewakuację, bo działania wojenne przybrały na sile i nawet już tego samego dnia wieczorem, nie byłoby możliwości opuszczenia miasta.
S. Anna zauważa, że ich Karmel leży na pograniczu rosyjsko-ukraińskim. To jedyny klasztor kontemplacyjny na terenie diecezji charkowsko-zaporoskiej. Modliło się w nim 12 sióstr z Ukrainy, Słowacji i Polski. - Ukraina była naszym domem, byłyśmy tam przyjmowane bardzo dobrze, stałyśmy się cząstką tego Kościoła - podkreśla i dodaje: „dla nas Charków był pięknym miastem, wielowyznaniowym, wielokulturowym. Mieliśmy tam dużo przyjaciół z różnych konfesji, wszyscy żyliśmy w pokoju, w wielkiej przyjaźni. Teraz, gdy widzimy zdjęcia, to trudno jest nam nie płakać, jest to dla nas bardzo trudne, wstrząsające”.
Mniszka podkreśla, że kiedy siostry uciekały z Charkowa nie wiedziały dokąd pojadą. - Pan Bóg tak wszystkim pokierował, że udało nam się dotrzeć nawet tu, do Częstochowy - mówi.
Siostry z charkowskiego karmelu modlitwą wyrażają wdzięczność wszystkim, którzy wspierają ich w tym trudnym czasie. Podkreślają, że Polacy są tak hojni, że pomoc im okazywaną przekierowują teraz dla innych.
W Charkowie siostry modliły się nieustannie o pokój. Chociaż oddzielone od świata kratą zakonnej klauzury, nie zapominały o tym, co dzieje się wokół.