O szansach podróży do Kijowa i okropieństwach wojny mówił Ojciec Święty w rozmowie z dziennikarzami podczas lotu powrotnego z Malty do Rzymu. Wspomniał także o perspektywach ewentualnego drugiego spotkania z prawosławnym patriarchą Moskwy i Wszechrusi, Cyrylem.
Najpierw pytano Ojca Świętego o zdrowie. Przyznał, że ma kłopoty z kolanem, ale dwa tygodnie temu było znacznie gorzej. Wyraził zadowolenie z wizyty na Malcie i podkreślił konieczność wspólnej europejskiej polityki w obliczu kryzysu migracyjnego. „Tak jak Europa tak szczodrze robi miejsce dla Ukraińców, którzy pukają do jej drzwi, tak też powinna czynić dla innych przybyszów z basenu Morza Śródziemnego” – powiedział Franciszek.
Następnie Jorge Antelo Barcia nawiązał do słów Ojca Świętego w drodze na Maltę, gdy zapewnił on o swej bliskości z narodem ukraińskim, do piątkowej wizyty w Rzymie prezydenta Polski, który pozostawił otwartą furtkę do podróży na granicę polsko-ukraińską. Powiedział też o okrucieństwach, jakich okupacyjne wojska rosyjskie dopuściły się w Buczy pod Kijowem, gdzie Ukraińcy znaleźli dziesiątki trupów wyrzuconych na ulicę, niektóre ze związanymi rękami, jak gdyby zostały „rozstrzelane” i zadał pytanie o możliwość papieskiej wizyty na Ukrainie.
„Dziękuję za przekazanie mi dzisiaj tej wiadomości, której jeszcze nie znałem. Wojna jest zawsze okrucieństwem, czymś nieludzkim, co jest sprzeczne z duchem ludzkim, nie mówię, że chrześcijańskim, ludzkim. To jest duch Kaina, duch „kainistyczny"... Jestem gotów zrobić wszystko, co należałoby uczynić, a Stolica Apostolska, zwłaszcza strona dyplomatyczna, kardynał Parolin i abp Gallagher, robią wszystko, ale doprawdy wszystko, nie można publikować wszystkiego, co czynią, ze względu na ostrożność, na poufność, ale jesteśmy na granicy naszych możliwości. Wśród możliwości jest podróż. Są możliwe dwie podróże. O jedną z nich poprosił mnie prezydent Polski, aby wysłać kardynała Krajewskiego, żeby odwiedził Ukraińców, którzy zostali przyjęci w Polsce. Pojechał już dwa razy, przywiózł dwie karetki i został z nimi, ale zrobi to jeszcze raz, jest gotów to uczynić. Inna podróż, o którą mnie proszono, nie tylko jedna osoba, powiedziałem szczerze, że mam na myśli wyjazd tam, że jestem zawsze gotów, nie mówię nie, zawsze jestem gotów. Co się myśli o wizycie – pytanie zostało zadane w następujący sposób: „słyszeliśmy, że Wasza Świątobliwość myśli o wyjeździe na Ukrainę", odpowiedziałem, że to jest na stole, jest to jako jedna z propozycji, ale nie wiem, czy da się to zrobić, czy będzie to stosowne i czy wyjdzie to na dobre, czy będzie to stosowne i czy należy to uczynić. To wszystko jest w powietrzu. Ponadto przez jakiś czas rozważano spotkanie z patriarchą Cyrylem, nad tym pracujemy, pracujemy i myślimy o Bliskim Wschodzie, jako miejscu spotkania, takie są teraz realia” – odpowiedział Franciszek.
Z kolei Gerry O'Connel (America Magazine) zapytał, czy papież od początku wojny na Ukrainie rozmawiał z Putinem.
„Rzeczy, które powiedziałem władzom po każdej ze stron, są jawne. Żadna z tych rzeczy, o których powiedziałem, nie jest dla mnie poufna. Kiedy rozmawiałem z patriarchą, on ładnie podsumował to, co powiedzieliśmy. Prezydenta Rosji słyszałem pod koniec roku, kiedy zadzwonił do mnie, aby życzyć mi wszystkiego dobrego. Dwukrotnie wysłuchałem prezydenta Ukrainy. Pierwszego dnia wojny pomyślałem, że powinienem udać się do ambasady rosyjskiej, aby porozmawiać z ambasadorem, który jest przedstawicielem narodu, zadać pytania i przedstawić swoje wrażenia w tej sprawie. To są oficjalne kontakty, jakie miałem. Z Rosją załatwiałem to przez ambasadę. Wysłuchałem również arcybiskupa większego z Kijowa, abp Światosława Szewczuka. Potem co dwa, trzy dni regularnie odzywała się do mnie jedna z was, Elisabetta Piqué, która była we Lwowie, a teraz jest w Odessie. Mówi mi, jak wygląda sytuacja. Rozmawiałem także z rektorem seminarium. Ale jak już mówiłem, jestem też w kontakcie z jedną z was. Przy tej okazji chciałbym przekazać wam kondolencje z powodu kolegów, którzy polegli. Nie ma znaczenia, czy są oni po tej stronie, po której są. Ale wasza praca służy dobru wspólnemu, a oni polegli w służbie dobra wspólnego. W celu uzyskania informacji. Nie zapominajmy o nich. Byli odważni i modlę się za nich, aby Pan wynagrodził ich pracę. Tak wyglądają dotychczasowe kontakty” – stwierdził Ojciec Święty.
„Ale jakie byłoby przesłanie dla Putina, gdyby Wasza Świątobliwość miał okazję (porozmawiać z nim)?” – dopytywał amerykański dziennikarz.
„Przesłania, które przekazałem wszystkim władzom, są tymi, które przekazałem publicznie. Nie jestem dwulicowy. Zawsze robię to samo. Myślę, że w pana pytaniu pojawia się również wątpliwość dotycząca wojen sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Każda wojna rodzi się z niesprawiedliwości, zawsze. Ponieważ istnieje schemat wojny. Nie ma wzorca pokoju. Na przykład inwestowanie w zakup broni. Mówią: ale my potrzebujemy jej do obrony. Taki jest schemat wojny. Kiedy zakończyła się II wojna światowa, wszyscy odetchnęli „nigdy więcej wojny” i zapanował pokój. Fala pracy na rzecz pokoju rozpoczęła się również od dobrej woli, by po Hiroszimie i Nagasaki nie przekazywać broni, wówczas atomowej, w zamian za pokój. To była wielka dobra wola
Siedemdziesiąt lat później zapomnieliśmy o tym wszystkim. W ten sposób narzuca się schemat wojny. Jakże wiele nadziei wiązano wówczas z działalnością Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ale znów się narzucił schemat wojny. Nie potrafimy wyobrazić sobie innego wzorca, nie jesteśmy już przyzwyczajeni do myślenia o wzorcu pokoju. Byli wielcy ludzie, jak Gandhi i inni, których wymieniam na końcu encykliki „Fratelli tutti”, którzy postawili na program pokoju. Ale jako ludzkość jesteśmy uparci. Jesteśmy zakochani w wojnach, w duchu Kaina. Nie przypadkiem na początku Biblii pojawia się ten problem: „kainistyczny” duch zabijania zamiast ducha pokoju. Ojcze, tak nie można! Powiem wam coś osobistego, kiedy byłem w Redipuglia w 2014 r. i zobaczyłem imiona chłopców, rozpłakałem się. Naprawdę płakałam z rozgoryczenia. Rok lub dwa lata później, w Dzień Zaduszny, udałem się na obchody do Anzio i zobaczyłem nazwiska chłopców, którzy tam polegli. Wszyscy młodzi mężczyźni, a ja też tam płakałam. Naprawdę tak było. Trzeba płakać na grobach. Szanuję to, ponieważ mamy tu do czynienia z problemem politycznym. Kiedy obchodzono rocznicę lądowania w Normandii, szefowie rządów zebrali się, aby ją upamiętnić. Ale nie pamiętam, żeby ktoś mówił o 30 tysiącach młodych ludzi pozostawionych na plażach. Młodość się nie liczy. To daje mi do myślenia. Jestem zasmucony. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!” – powiedział dziennikarzom Franciszek.