Proces cywilny przeciwko diecezji kaliskiej o zadośćuczynienie w wysokości miliona złotych rozpoczął się w piątek. Zdaniem obrońcy pozwanej diecezji, sąd pokazał, że jest mało bezstronny. Obrońca wnioskodawców powiedział PAP, że jest "pozytywnie zbudowany postawą sądu".
Poszkodowanymi w sprawie są bracia Jakub i Bartłomiej Pankowiakowie z Pleszewa, którzy w dzieciństwie byli molestowani przez księdza ze swojej parafii.
Po stronie poszkodowanej zasiadł tylko 33-letni Bartłomiej Pankowiak. 38-letni brat Jakub wycofał pozew tuż przed piątkowym terminem. Jego decyzję pełnomocnik uzasadnił tym, że "jest zmęczony postępowaniem i głęboko rozczarowany postawą Kościoła katolickiego w Polsce. Nie żałuje swojego zaangażowania, nie widzi jednak sprawczości tego, co dotychczas robił" – napisał w piśmie do sądu.
"Też byłem bliski poddania się, ale mam w sobie jeszcze trochę werwy i siły, więc walczę" – oświadczył Bartłomiej.
Cofnięcie pozwu dotyczy też zrzeczenia się roszczenia, co oznacza, że sąd powinien był na dzisiejszej rozprawie umorzyć postępowanie w zakresie jednego z powodów; w sprawie powinien był pozostać jedynie Bartłomiej Pankowiak.
Sędzia Arleta Konieczna wniosek Jakuba uznała za "niedopuszczalny i niezgodny z zasadami współżycia społecznego" i nie podjęła decyzji o umorzeniu. W uzasadnieniu powiedziała, że postanowienie może być zmienione, ale "sprawa jest trudna emocjonalnie, sąd otrzymał informację, że powód jest w złej kondycji psychicznej i sąd zdaje sobie sprawę, że powód musi mieć jeszcze czas na przemyślenia tych wszystkich kwestii".
Pełnomocnik diecezji adwokat Marek Markiewicz z Warszawy powiedział PAP, że decyzja sądu jest sprzeczna z prawem i dowodzi, że sąd prowadzi postępowanie wbrew woli poszkodowanego. "Moim zdaniem sąd pokazał dzisiaj na rozprawie, że jest mało bezstronny; sędzia robiła wszystko, żeby skłonić pełnomocnika, by ten namówił p. Jakuba do pojawienia się w sądzie i złożenia oświadczenia, a może i cofnięcia wniosku" – powiedział adwokat.
Dodał, że "jeżeli bawimy się w proces, to niech odbywa się według cywilizowanych reguł, a nie z wyraźną tendencją, że kończymy go dzisiaj. Jestem zdziwiony postawą sądu, zastanawiam się, co to za nowa procedura, z którą spotykam się po raz pierwszy. Gdyby nas tam nie było, to pewnie dzisiaj zapadłoby postanowienie, bo sędzia stwierdziła też, że cały materiał dowodowy już zgromadziła. Powiedziała, że tutaj nie ma sporu o zasadę, tylko o kwotę zadośćuczynienia" – powiedział obrońca kurii diecezji kaliskiej.
Odmiennego zdania jest adwokat Artur Nowak z Chodzieży, obrońca braci. W rozmowie z PAP powiedział, że jest pozytywnie zbudowany postawą sędzi. "Sąd wydał postanowienie, bo chce wiedzieć, czy decyzja o złożeniu wniosku przez Jakuba była przemyślana. Zdaniem sądu szkoda by było, żeby ta sprawa tak się zakończyła, skoro w zasadzie wszystko jest już na ukończeniu. Sąd zebrał cały materiał dowodowy. Jest to wyjątek, bo zazwyczaj sędziowie się cieszą, jak ktoś wycofuje wniosek; wtedy się umarza i kolokwialnie rzecz ujmując część pracy" - skomentował adwokat.
Sprawa Pankowiaków z Pleszewa nabrała medialnego rozgłosu po emisji filmu braci Sekielskich pt. "Zabawa w chowanego" wyemitowanego w maju 2020 roku. Dokument przedstawił historię wykorzystywania seksualnego chłopców przez księdza Arkadiusza H. z diecezji kaliskiej w latach 1999-2000.
Po emisji filmu ksiądz został zawieszony w pełnieniu posługi kapłańskiej, a były biskup kaliski śp. Edward Janiak został odsunięty z pełnienia posługi kapłańskiej przez Stolicę Apostolską. Sprawą molestowania małoletnich zajęła się Prokuratura Rejonowa w Pleszewie po złożeniu zawiadomienia przez Bartłomieja Pankowiaka.
Pleszewski sąd skazał duchownego na 3 lata więzienia oraz zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą na 10 lat. Zdaniem sądu oskarżony dopuścił się czynu umyślnie, a motywem działania oskarżonego było zaspokojenie swoich popędów seksualnych.
Obrona duchownego wniosła apelację. Sąd Okręgowy w Kaliszu w październiku ub. roku uchylił wyrok i umorzył postępowanie ws. księdza. Zdaniem sądu sprawa uległa przedawnieniu 20 maja 2015 r. Sędzia Marek Bajger powiedział, że wyrok o umorzeniu nie oznacza uniewinnienia. W uzasadnieniu podkreślił, że ksiądz jest sprawcą zarzucanych mu przestępstw, ponieważ przyznał się, dlatego pokrzywdzonym pozostaje postępowanie cywilne o odszkodowanie od kaliskiej kurii. Według sądu można było uniknąć przedawnienia w tej sprawie. Podkreślił, że o sprawie wiedzieli ministranci, ich rodzice, biskup diecezji kaliskiej i proboszcz parafii w Pleszewie.
"Wszyscy byli ukontentowani, że problem rozwiąże przeniesienie księdza do innej parafii. Tego rodzaju polityka trwała bardzo długo. Dzisiaj nastawienie społeczne jest inne, takie sprawy nie są chowane pod dywan i są ujawniane publicznie. To porażka całego społeczeństwa, polegająca na tym, że sprawca odrażającego, wyjątkowo nagannego moralnie czynu, popełnionego na szkodę 10-letniego dziecka nie poniesie odpowiedzialności karnej" - podkreślił Bajger.
Ojciec pokrzywdzonych pracował w kościele jako organista, stąd rodzina znała się bliżej z księżmi pracującymi w parafii. Ksiądz wikary Arkadiusz H. często bywał w domu chłopców, był traktowany jako przyjaciel domu. Duchowny najpierw miał zainteresować się Jakubem, a kiedy ten wyjechał do szkoły w innym mieście, ksiądz miał molestować Bartłomieja. Z opisu poszkodowanego wynika, że przychodził do domu wieczorem, za zgodą rodziców zamykał się z chłopcem w pokoju, gasił światło i wówczas dochodziło do molestowania.
Na piątkowej rozprawie sąd przesłuchał jednego świadka – partnerkę Bartłomieja Pankowiaka, z którym kobieta jest w związku od 5 lat. Sędzia chciała dowiedzieć się, czy ojciec powoda wiedział, co dzieje się w mieszkaniu z jego synem za ścianą, dlaczego w pokoju gasło światło, dlaczego ksiądz zamykał się z jego dzieckiem, dlaczego nie chronił syna, czy pokrzywdzony ma do ojca żal. Na te pytania dziewczyna odpowiedziała, że zdaniem jej partnera, ojciec mógł o wszystkim wiedzieć. "On podejrzewa, że rodzice musieli coś wiedzieć o zachowaniu księdza, który przecież był przyjacielem rodziny, ale nie rozmawiali na ten temat" - zeznała.
Sąd dopytywał też o relacje między partnerami. "Już na początku związku dowiedziałam się od Bartka, że ma przykre doświadczenia z dzieciństwa, chciał, żebym o wszystkim wiedziała. Powiedział, że był molestowany przez księdza w domu i na plebanii" – mówiła. Dodała, że jej chłopak korzysta z pomocy psychologicznej i terapii, która przynosi efekty.
Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 20 maja br.
W Stolicy Apostolskiej w Watykanie nadal trwa postępowanie karne kanoniczne księdza H., w której diecezja kaliska nie jest stroną. Rzecznik prasowy diecezji kaliskiej ks. Michał Włodarski powiedział w piątek PAP, że "współczujemy temu, kto został skrzywdzony, z ubolewaniem mówimy na ten temat, to jest wielki ból, że takie sytuacje miały miejsce w Kościele" - oświadczył.