O sytuacji w Zaporożu i Mariupolu, scenariuszu Pana Boga i milczeniu Franciszka w rozmowie z "Gościem" mówi bp Jan Sobiło, biskup pomocniczy charkowsko-zaporoski.
Agnieszka Huf: Księże Biskupie, jak wygląda codzienność w Zaporożu po miesiącu od rozpoczęcia rosyjskiej agresji?
bp Jan Sobiło: Trochę już się przyzwyczailiśmy do tej wojny. W pierwszych dniach, kiedy zaczynały wyć syreny, wszyscy rzucali się biegiem do schronów. Teraz mimo dźwięku syren widzę czasem ludzi spacerujących z psami. Te pierwsze dni były najtrudniejsze, bo każdy myślał, że te bomby uderzą także w jego dom, że jutra może nie być, dlatego miał miejsce potężny exodus ludzi, szczególnie matek z dziećmi. Melitopol, Berdiansk są dziś okupowane. W Zaporożu jest spokojnie, choć okupanci próbują okrążyć miasto, a na przedmieściach dziś w nocy słychać było wybuchy. Ale do samego miasta będzie im trudno wejść, bo mieszkańcy dobrze się przygotowali na przyjęcie “gości ze wschodu”. Obawiamy się ostrzału z powietrza, dlatego mamy ciągle nadzieję, że silne państwa zachodnie zamkną niebo nad Ukrainą, wtedy będzie nam łatwiej prowadzić walkę.
Czy Kościół może działać swobodnie?
Naszym głównym zadaniem w mieście jest duszpasterstwo, ale przez dwie ostatnie niedziele nie mogliśmy się modlić z wiernymi, bo godzina policyjna trwała od sobotniego wieczora do poniedziałkowego poranka.
Jaki jest cel tak długiej godziny policyjnej?
Rosjanie dwukrotnie umożliwili cywilom ucieczkę z Mariupola, ale pomiędzy uchodźcami umieścili swoich ludzi - grupy dywersyjne, które miały wewnątrz miasta robić wywiad i oznaczać ważne punkty miasta do bombardowania. Godzina policyjna ma im utrudnić działania.
A jak wygląda sytuacja w samym Mariupolu?
Tam trwa katastrofa humanitarna - miasto jest oblężone, nie możemy się tam dostać, żołnierze rosyjscy nie wpuszczają konwojów humanitarnych i - poza dwiema sytuacjami, kiedy umożliwiono wyjazd cywilów - nie wypuszczają ludzi, którzy chcą się ewakuować. Są przypadki śmierci z głodu lub pragnienia, a my nie możemy w żaden sposób im pomóc. A to tak blisko nas, to nasza diecezja. Na miasto każdego dnia spada nawet 100 pocisków…
Mariupol jest poświęcony Matce Bożej, dlatego zły duch tak mocno uderzył w to miasto. Nienawiść złego ducha do Maryi zawsze była ogromna, bo Ona, będąc człowiekiem, nie poddała się nigdy pod żadną pokusę szatana, nigdy nie zgrzeszyła, jej Serce jest niepokalane. Dlatego zły duch mści się i niszczy wszystko, co jest maryjne.
Co dzieje się z ludźmi, którym udaje się opuścić Mariupol?
Pierwszym miastem, do którego trafiają wszyscy uciekający z Mariupola, jest Zaporoże. Tu są rejestrowani, potem trafiają do miejsc noclegowych - w szkołach, różnych salach. Udzielamy im pierwszej pomocy. Niektórzy mają tylko to, co na sobie, więc rozdajemy odzież - na szczęście mamy jej bardzo dużo. Mogą doładować telefon, bo w Mariupolu nie ma prądu. Nocują jedną - dwie noce w Zaporożu, a potem jadą dalej, do zachodniej Ukrainy albo do Polski. Dostają na drogę pożywienie i ruszają w drogę, samochodami albo pociągami.
Co opowiadają ci, którym udało się wydostać?
Straszny jest panujący w mieście brak wody, ludzie umierają z odwodnienia, więc jeśli tylko się da, to między spadającymi pociskami wybiegają, by szukać wody w kałużach… Ci, którzy mogą wyjechać z miasta, muszą jechać zygzakiem pomiędzy ciałami, zarówno żołnierzy rosyjskich, jak i Ukraińców - żołnierzy i cywilów. Początkowo w mieście próbowano grzebać ludzi na osiedlach, pomiędzy domami, ale teraz bombardowania są tak silne, że nie ma możliwości, żeby wykopać nawet prowizoryczny grób. Rosyjscy żołnierze, stojący na obrzeżach miasta, też nie są zainteresowani tym, żeby zbierać zwłoki swoich kolegów po walce. Więc te ciała po prostu rozkładają się na ulicach.
Czy macie wystarczająco pieniędzy, żywności, żeby wystarczyło i dla mieszkańców miasta, i dla uchodźców?
W sklepach jedzenie jest dostępne, działają łańcuchy dostaw. Otrzymujemy też bardzo dużo pomocy humanitarnej - Poska, Niemcy, Niderlandy, Francja, Hiszpania, Włochy, USA wysyłają nam dużo towaru: jedzenie, odzież, środki czystości. Oprócz uchodźców pomagamy też żołnierzom, którzy odpierają ataki na obrzeżach miasta. Oni potrzebują jedzenia, leków, wody - możemy im to zapewnić dzięki międzynarodowej pomocy i odważnym kierowcom tirów, którzy docierają do Zaporoża czy Charkowa. Jesteśmy za tę pomoc bardzo wdzięczni.
A jakie jest morale ludzi?
Bardzo wysokie, tak u żołnierzy, jak i u ludności cywilnej. Jest więcej chętnych do walki niż dostępnej broni. Cywile są uzbrojeni w koktajle Mołotowa, gotowi do obrony miasta. Odwrotnie jest w przypadku Rosjan, oni nie są zmotywowani do walki. Dostali rozkaz - jechać i strzelać, nie wiedzą, o co walczą, albo są manipulowani, że jeśli nie zniszczą Ukrainy, to ona zniszczy Rosję. Ich morale osłabił też fakt, że nie byli przygotowani na długą walkę - obiecywano im, że po kilku dniach w Kijowie będą szli w paradzie zwycięstwa. A teraz widzą, że zamiast parady są tysiące zabitych, ogrom rannych, więc nie mają chęci do walki. Na decyzji Putina o rozpoczęciu wojny cierpią i Ukraińcy, i naród rosyjski - tysiące matek i żon, które opłakują poległych chłopaków, nie wybaczy mu tego. Nawet nie mają możliwości ich pochować, bo armia nie zbiera ciał... Myślę, że to wszystko doprowadzi do buntu wśród Rosjan i Putin będzie musiał odejść - pytanie, kto przyjdzie do władzy, bo ichniejszy system oligarchiczny jest chory.
Patrzy Ksiądz Biskup na to przez pryzmat duchowy?
Tak! Maryja mówiła, że Rosja musi się nawrócić. Może takiego wstrząsu trzeba, aby ten naród przejrzał, że to, co stało się po rewolucji październikowej, było strasznym złem? Naród rosyjski musi się rozliczyć ze zniszczonych kościołów, rozstrzelanych kapłanów, z więzień NKWD i KGB, z wywiezionych, zamordowanych… ZSRR się rozpadła, a demokratyczny świat przyjął na salony Putina i jego koleżków, a te zbrodnie sowieckiej Rosji nie zostały rozliczone. Dopiero ten wstrząs może dać nadzieję, że Rosja się nawróci, przejrzy na oczy i wyzwolona od propagandy zacznie powracać do Boga, a wtedy nastanie oczekiwany pokój.
Czy wierzy Ksiądz Biskup, że Bóg może zatrzymać rosyjską agresję, że te wszystkie modlitwy, które od miesiąca są tak intensywnie wnoszone, dają konkretny owoc?
Wierzę całym sercem i całą nadzieję pokładam w tym, że Pan Bóg ma scenariusz, którego nie widzi ani Biden, ani Putin, ani Zełeński, Macron czy Scholz. Jaki to scenariusz? Nie wiem, ale wierzę, że przez najczystsze Serce Maryi pośle nam wybawienie, cała nasza nadzieja w Jego rękach. Nasze zadanie to nawrócić się, powrócić do wartości chrześcijańskich, nie zabijać dzieci poprzez aborcje. Bóg nawróci Rosję i da przez Maryję wielki dar nawrócenia dla całego świata - wierzę w to całym sercem. Pomoc Polski jest potężna, przyjęcie ponad 2 milionów osób to ogromne wsparcie. Ale Wasza modlitwa jest jeszcze większa - każda Komunia Święta, Różaniec, adoracje - to wielki wkład do uwolnienia się Ukrainy spod okupacji rosyjskiej, co będzie fundamentem stworzenia nowej Europy, na nowych zasadach, z Bożym światłem, które dotrze i do Polski, i do Brukseli.
Nie ma Ksiądz Biskup żalu do papieża Franciszka, że zbyt mało zdecydowanie wypowiada się o tym, kto jest agresorem w tej wojnie?
Myślę, że każdy z nas na miejscu papieża robiłby to samo. Papież odpowiada za całą ludzkość, także za katolików w Rosji, którzy są tam prześladowani. Gdyby wymienił Rosję z imienia, zaszkodziłby naszym ludziom, bo służby nie dałyby żyć rosyjskim katolikom. Przecież cały świat wie, kto jest agresorem, a papież ma zadanie szersze niż tylko Ukraina. Ojciec Święty jest jedynym mediatorem, przez którego można próbować porozumieć się z Rosją. Dopiero po wojnie zdamy sobie sprawę, ile istnień ludzkich uratował Franciszek dzięki swoim zabiegom dyplomatycznym. W ostatnich latach nikt nie poświęcał tyle uwagi Ukrainie, co on. Teraz rozdrażnianie Putina nic nie pomoże - on się od tego nie nawróci a tylko zemści się na rosyjskich katolikach. Papież to “pontifex” - budowniczy mostów. Zdaje sobie sprawę, że po obu stronach tej wojny są ludzie, o których musi się zatroszczyć. Ojciec Święty jest odważny, ale nie chce, żeby ktoś za jego odważne słowa zapłacił życiem. Wiem, że Franciszek jest papieżem opatrznościowym na te czasy, jest cały zanurzony w Ewangelii, jest nadzieją dla świata.
ATAK ROSJI NA UKRAINĘ [relacjonujemy na bieżąco]
Agnieszka Huf Dziennikarka, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Z wykształcenia pedagog i psycholog, przez kilka lat pracowała w placówkach medycznych i oświatowych dla dzieci. Absolwentka Akademii Dziennikarstwa na PWTW w Warszawie. Autorka książki „Zawsze myśl o niebie: historia Hanika – ks. Jana Machy (1914-1942)”.