Jeśli postrzega się cokolwiek na tej ziemi jako odbicie własnej hańby, to zaczyna się tego nienawidzić, a ostatecznie marzyć, by przestało istnieć. Kazus diabła powraca na każdej ze stron tego dramatu.
Na Śląsku „zowiścić” oznacza „zazdrościć”. – Nie zowiść mu! – powie starka do starszego wnuka, krzywiącego się na widok młodszego, któremu dała większą garść cukierków. Po polsku sprawa się nieco komplikuje, bo zawiść jest starszą siostrą zazdrości, silniejszą i o wiele bardziej niebezpieczną. To porównanie z dziećmi jest jednak całkiem na miejscu, bo zazdrość bywa cechą małych ludzi. Powinna minąć z wiekiem i nie budzić aż takich emocji jak wtedy, gdy maluch bawiący się jedną zabawką widzi u towarzysza zabawy inną i zaczyna płakać, bo akurat tej właśnie koniecznie pragnie. Słynne wyobrażenie własnego niemowlęctwa z pierwszej księgi „Wyznań” świętego Augustyna tego właśnie dotyczy: „Kto mi przypomni grzechy, jakie popełniłem w niemowlęctwie? (…) Czym grzeszyłem wówczas? Czy tym, że płacząc, wyrywałem się do karmiącej mnie piersi? (…) Na własne oczy widziałem zazdrość małego dziecka: jeszcze nie umiało mówić, a pobladłe ze złości spoglądało wrogo na swego mlecznego brata. (…) Czy można by upatrywać przejaw niewinności w tym, że wobec obfitego i aż nadmiernego źródła mleka nie znosi się obok siebie innej istoty, także w najwyższym stopniu potrzebującej opieki i żywiącej się tylko tym jednym pokarmem?”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Adam Pawlaszczyk