– Bombardują Mariupol z diabelską siłą. Nasza ewakuacja to cud Bożej Opatrzności – mówi ojciec Paweł Tkaczyk, któremu udało się wyjechać w jedynym konwoju, który do tej pory opuścił to oblężone miasto.
Rosjanie chcą pokonać otoczony przez nich Mariupol głodem i zimnem. – Ludzie nie mają leków, żywności, wody. Piją wodę z kałuż lub z roztopionego śniegu. Brakuje prądu i ogrzewania – opowiada Sergiej, który wraz z żoną i trojgiem małych dzieci opuścił to miasto tuż przed wybuchem wojny. Na miejscu pozostali jego starsi rodzice oraz kuzyni, z którymi od wielu dni nie ma kontaktu. Ostatni raz rozmawiał z nimi, gdy zaczęły się przerażające bombardowania. Będące w potrzasku miasto heroicznie się broni. Uwięzionych jest w nim 400 tys. mieszkańców. – Rosjanie nie pozwalają nikomu wyjechać ani też dostarczyć pomocy, ostrzeliwują korytarze humanitarne. Ma to znamiona ludobójstwa – powiedziała w siedemnastym dniu wojny ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa. Dzień wcześniej Rosjanie celowo zbombardowali szpital pediatryczny i zrzucili ogromną bombę w centrum.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska