Staram się ufać, że z wysokości Watykanu zazwyczaj widać więcej i głębiej. Coraz trudniej mi jednak zrozumieć, dlaczego akurat widok na Rosję zasłania gęsta mgła.
Nigdy nie miałem głębokiego przekonania, że dyplomacja to jest akurat to narzędzie, które Kościołowi jest koniecznie potrzebne. Owszem, można wskazać wiele przykładów, gdy dyplomacja watykańska okazała się pomocna w różnych negocjacjach (pisałem o tym w jednym z poprzednich numerów). O wielu zakulisowych i dyskretnych działaniach, które być może uratowały pokój, zapewne nigdy się nie dowiemy. Mimo wszystko jednak, jak mi się wydaje, sama natura dyplomacji (wymagająca używania pewnych eufemizmów i okrągłych formułek) stoi w pewnej kontrze do zasadniczej misji Kościoła – ewangelizacji, głoszenia w porę i nie w porę, nazywania po imieniu rzeczywistości, bez oglądania się na wielkich tego świata.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina