Policja, prokuratura i sądy traktują przypadki przemocy domowej rutynowo. Pierwszą propozycję kary uzgadnia z podejrzanym już funkcjonariusz policji; co jest potem akceptowane przez prokuratorów, a następnie sędziów. A dzieci rzadko są traktowane jako ofiary - wynika z raportu Fundacji Court Watch Polska.
Badania Fundacji Court Watch Polska obejmowały analizy akt spraw dotyczących znęcania się nad osobą najbliższą oraz obserwacje rozpraw sądowych. Fundacja sprawdziła również m.in. jaka jest świadomość społeczna w zakresie rozpoznawania przejawów przemocy. Dodatkowo badacze przeprowadzili wywiady pogłębione z trenerami i koordynatorami programów korekcyjno-edukacyjnych oraz sędziami i kuratorami
Z raportu z badań wynika, że w 79 proc. analizowanych przypadków pojawił się wątek spożycia alkoholu przez sprawcę przemocy domowej. Jeśli dochodziło do zatrzymania osoby podejrzanej, w 64 proc. przypadków znajdowała się ona pod wpływem alkoholu.
W raporcie wskazano, że postępowanie wobec sprawców przemocy przebiega często półautomatycznie: pierwszą propozycję kary uzgadnia z podejrzanym już funkcjonariusz policji; ta propozycja, rzadko uwzględniająca udział w oddziaływaniach korekcyjno-edukacyjnych, jest rutynowo akceptowana przez prokuratorów a następnie sędziów.
W raporcie zaznaczono, że tylko w 32 proc. analizowanych wyroków zobowiązano sprawcę do powstrzymywania się od picia alkoholu. Jeszcze mniej, bo zaledwie w 14 proc. badanych spraw, sprawcę skierowano na terapię uzależnień bądź tzw. oddziaływania korekcyjno-edukacyjne.
"Teoretycznie w Polsce funkcjonuje całkiem dobrze pomyślany system przeciwdziałania przemocy domowej. Istnieją odpowiednie strategie i przepisy prawne; praktycy dość dobrze oceniają zwłaszcza procedurę Niebieskiej Karty. W praktyce jednak sprawy przemocy domowej są traktowane przez policję, prokuraturę i sądy bez głębszego zrozumienia ich specyfiki. Ofiary przemocy są, co do zasady przesłuchiwane na komisariatach, po jakimś czasie od interwencji policji; funkcjonariusze nie korzystają też z zeznań świadków" - ocenił Stanisław Burdziej z Fundacji Court Watch Polska, jeden z trójki autorów badania i raportu.
Jak dodał, może to skłaniać część ofiar do wycofywania zeznań. Burdziej zwrócił także uwagę, że bardzo mały odsetek sprawców trafia na terapie uzależnień lub warsztaty opanowania agresji. "Tymczasem, wszyscy skazani za stosowanie przemocy domowej (art. 207 kk) powinni być zobowiązywani do udziału w takich zajęciach. Dziś zaś terapeuci narzekają, że trudno im zebrać grupę uczestników" - podkreślił ekspert.
Jak wskazał, kiedy sprawa trafia do sądu, ten na ogół nie przeprowadza pogłębionej diagnozy sprawcy. "Orzekane kary rzadko dają nadzieję, że sprawca poprawi się w przyszłości. Dodatkowo, rozprawa często wiąże się z dużym stresem dla ofiary, bo sądy rzadko korzystają z możliwości nakazania sprawcom opuszczenia sali na czas składania przez nią zeznań" - zaznaczył Burdziej.
Z raportu wynika, że najczęściej do sądów trafiają sprawy, w których oskarżonym jest mężczyzna, a ofiarą jego obecna lub była partnerka. Niejednokrotnie również dorośli ludzie odpowiadają za znęcanie się nad swoimi rodzicami. Zaskakująco rzadko - jak podkreślono w raporcie - wymiar sprawiedliwości reaguje, gdy ofiarami przemocy są dzieci.
Jedynie w 5 z 316 analizowanych przez Fundację przypadków postępowanie było wszczynane ze względu na podejrzenie popełnienia przestępstwa wyłącznie wobec osób małoletnich.
Jednocześnie z akt wynika, że dzieci, które zamieszkiwały wspólnie z oskarżonym i osobą pokrzywdzoną, często nie były traktowane jako osoby pokrzywdzone (66 spraw).
Eksperci fundacji zwracają uwagę, że są to niepokojące obserwacje, które prowadzą do wniosku, że przemoc osób dorosłych wobec dzieci nadal pozostaje szarą strefą, której skalę trudno zmierzyć. Dlatego - jak podkreślono w raporcie - wymiar sprawiedliwości nie pełni obecnie swojej funkcji wymierzania sprawiedliwości i prewencji przemocy wobec najsłabszych członków naszego społeczeństwa.
"Zatrważające jest znikanie interesów osób pokrzywdzonych znęcaniem się z oczu organów prowadzących proces karny, a w konsekwencji wydawanie schematycznych rozstrzygnięć, które tylko formalnie kończą sprawę. Jednym z aspektów tego rutynowego działania jest niedostrzeganie problemu dzieci jako ofiar przemocy domowej. Jest to szara strefa, której ujawnienie jest szczególnie trudne, gdy oboje rodziców lub opiekunów stosuje przemoc, a jednocześnie samo nie jest osobą pokrzywdzoną" - podkreśliła ekspertka fundacji Zofia Branicka, współautorka badania.
Według statystyk Komendy Głównej Policji z 2020 roku nt. procedury Niebieskiej Karty ok. 14 proc. ofiar przemocy domowej stanowiły dzieci. Inaczej kształtują się statystyki prawomocnych skazań dorosłych za przestępstwo znęcania się opublikowane w Informatorze Statystycznym Wymiaru Sprawiedliwości. W tym przypadku odsetek spraw, które zakończyły się prawomocnym skazaniem - a osobami pokrzywdzonymi byli małoletni - jest dziesięciokrotnie niższy. Według fundacji może to oznaczać, że wiele aktów przemocy wobec dzieci pozostaje nieujawnionych lub pominiętych przez organy prowadzące postępowanie karne.
Jak wynika z badań, 44 proc. ankietowanych Polaków było zdania, że wyroki sądów w Polsce są zbyt łagodne dla sprawców przestępstw. Jednocześnie, sceptyczny jest stosunek do możliwości poprawy sprawców przemocy domowej. Aż 42 proc. ankietowanych stwierdziło, że nie ma szansy, aby sprawca przemocy domowej zmienił się na lepsze.
Raport pokazuje też, że niemal połowa Polaków zlekceważyłaby dostrzeżone przejawy przemocy ekonomicznej. Poważniej podchodzimy do przemocy psychicznej: średnio tylko co dziesiąty badany skłonny był takie zachowanie zlekceważyć, zaś dominującą reakcją byłaby sąsiedzka rozmowa z osobą podejrzewaną o przemoc.
Ankietowani najpoważniej traktowali przemoc fizyczną. Tu dominującą formą reakcji było zgłoszenie na policję (ogółem 68 proc.) lub do pomocy społecznej (19,4 proc.). Tylko co dwudziesty respondent zadeklarował, że w żaden sposób by nie interweniował, zaś co czternasty uznał, że w tej drastycznej sytuacji wystarczyłaby sąsiedzka rozmowa.
Z wywiadów ze specjalistami zaangażowanymi w zwalczanie przemocy domowej wynika, że sędziowie i przedstawiciele organów ścigania posiadają niewystarczającą wiedzę na temat zjawiska przemocy domowej. Niski odsetek sprawców kierowany na oddziaływania korekcyjno-edukacyjne powoduje także, że ośrodki, które mogą prowadzić te zajęcia, mają często trudności z zebraniem grupy i finansowaniem zajęć, które mogłyby zapobiegać ponownemu znęcaniu się w przyszłości.
Daria Hofman z Fundacji Court Watch Polska, trzecia z grupy autorów badania, zwróciła uwagę, że przemoc domowa dotyczy wszystkich członków rodziny - partnerów, ale również dzieci, dziadków czy rodziców dorosłych już dzieci stosujących wobec nich przemoc.
"To wyjątkowe przestępstwo, ponieważ sprawcę i ofiarę łączy relacja ambiwalentna - miłość i przywiązanie na zmianę z nienawiścią i strachem. Dlatego tak trudno to zamknięte koło relacji przemocowej przerwać. Z naszego badania wynika niestety, że wymiar sprawiedliwości nie odpowiada na ten problem właściwie i skutecznie. Osoby pokrzywdzone nie mają zapewnionego wystarczającego bezpieczeństwa, a sprawcy nie są odpowiednio nakłaniani do zmiany postawy życiowej. Jedynie kilka procent z nich jest kierowanych na oddziaływania korekcyjno-edukacyjne, a powszechny wśród sprawców problem alkoholowy jest przez sądy bagatelizowany" - podsumowała ekspertka.