O tym, czy może nam zabraknąć gazu, gdyby Rosja odcięła jego dostawy, a także o powodach wysokich cen tego surowca mówi prezes spółki Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo Paweł Majewski.
Bogumił Łoziński: Aż 60 procent gazu kupujemy od Rosji. Istnieje niebezpieczeństwo, że wstrzyma dostawy tego surowca do Polski, choć gdy rozmawiamy, jeszcze to nie nastąpiło. Czy jesteśmy przygotowani na taką sytuację?
Paweł Majewski: Przypomnę, że jeszcze w 2015 r. aż 90 procent importowanego przez nas gazu pochodziło ze Wschodu. PGNiG od lat konsekwentnie prowadzi politykę uniezależniania się od dostaw z tego kierunku. Dzięki temu w coraz większym stopniu, a niebawem całkowicie nie będziemy musieli kupować gazu z Rosji.
Na czym polega ta polityka?
Chodzi o dywersyfikację źródeł gazu, a także kierunków dostaw. Inwestycje z tym związane albo są już gotowe, albo mają się zakończyć w tym roku. W październiku ruszy gazociąg Baltic Pipe, którym będziemy sprowadzać gaz ze złóż norweskich. Jego pełna przepustowość odpowiada wolumenom, które odbieramy teraz w ramach kontraktu jamalskiego. Zarezerwowaliśmy zdecydowaną większość tej przepustowości, a pełną moc przesyłu, zgodnie z deklaracją właściciela tej infrastruktury – spółki Gaz-System – osiągniemy w styczniu 2023 roku. Od tego roku dysponujemy powiększonymi do 6,2 mld metrów sześciennych zdolnościami regazyfikacyjnymi terminala w Świnoujściu, który odbiera skroplony gaz ziemny LNG z takich kierunków jak USA czy Katar. W wyniku jego dalszej rozbudowy od 2024 roku będziemy mogli sprowadzać tą drogą 8,3 mld metrów sześciennych błękitnego paliwa rocznie. W tym roku mają być także gotowe gazociąg Polska–Litwa i połączenie ze Słowacją.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.