W godzinach bestialskiego ataku Rosji na Ukrainę, zajrzałem do dzieła „Ludzkie działanie” Ludwiga von Misesa – klasyka ekonomii wolnorynkowej. Zawarty tam rozdział „Ekonomia wojny” pomaga w diagnozie sytuacji i skłania do pesymistycznej refleksji, choć nie bez nadziei.
24.02.2022 16:01 GOSC.PL
Według Ludwiga von Misesa wojna jest dziełem despotów lub całych narodów. Otóż wojnę wywołują państwa, których władcy lub poddani (czy obywatele) nie radzą sobie w światowym procesie wymiany dóbr i usług. Państwa zacofane gospodarczo muszą, by utrzymać swą potęgę i dostateczny poziom życia swych mieszkańców, zajmować nowe terytoria i podbijać inne państwa, grabiąc jego zasoby. W ten sposób – przez przemoc znaną ze świata zwierzęcego – rekompensują swoje niedobory. Skoro nie potrafią osiągać zysków przez konkurencję ekonomiczną, osiągają je za pomocą środków zbrojnych.
Nie trzeba nikogo przekonywać, że powyższy opis pasuje do obecnej sytuacji. Na tym jednak nie koniec. W teorii Misesa jest bowiem pewien szczegół, który zastosowany do aktualnej wojny, budzi wyjątkowy niepokój. Otóż Mises twierdzi, że gdy trwa wojna – używając dosłownie jego metafory – piekarza z krawcem, większe szanse na zwycięstwo ma piekarz. Piekarz przecież może przez jakiś czas nie mieć nowego ubrania, ale krawiec nie może obyć się ani jednego dnia bez chleba. Niestety, w obecnej wojnie Rosja jest piekarzem. Po drugiej stronie znajduje się Europa, która jest krawcem. A piekarz może wydzierać z niej kolejne skrawki (na razie jest to Ukraina lub jakaś jej część), ponieważ dostarcza Europie towaru, bez którego nie może toczyć się życie i bez którego inne towary nie mogą powstawać. Chlebem, który posiada i którym szantażuje innych Rosja, jest gaz.
Czy nasza sytuacja jest więc beznadziejna? Teoria Misesa daje nam dwa powody do nadziei. Po pierwsze, piekarz wcześniej czy później będzie potrzebował nowego ubrania. Bez niego zginie z zimna. Znaczy to, że żadne państwo na mapie świata nie jest samowystarczalne. Gdy znajdzie się w izolacji, stopniowo słabnie i traci zdolności do kolejnych podbojów. Izolowane państwo, nawet gdy dla innych państw odgrywa rolę piekarza, w końcu musi przegrać. Życie gospodarcze jest przecież systemem naczyń połączonych. Po drugie, rozwój ludzkości polega na innowacji – na pomysłach, które uniezależniają nas od dotychczasowych rozwiązań. Dzięki nim dawne źródła energii możemy zastępować nowymi, a nowych dostawców i kooperatorów możemy przedkładać nad starych.
Niestety, pierwszy powód do nadziei zakłada, że Europa i cały cywilizowany świat doprowadzi do kompletnej gospodarczej izolacji Rosji i jej sojuszników. Drugi powód zakłada, że Europę stać na racjonalne przeorientowanie swojej gospodarki, które wymaga czasu i wysiłku. Od spełnienia tych dwóch warunków zależy nasza doczesna przyszłość. Niestety, na ich spełnienie na razie się nie zanosi. Musimy więc czekać aż piekarz, w przedśmiertnych konwulsjach siejąc zło i spustoszenie, umrze na skutek własnej niewydolności.
SYTUACJA NA UKRAINIE: Relacjonujemy na bieżąco
Jacek Wojtysiak