Obniżenie jakości kształcenia, pogłębienie nierówności edukacyjnych oraz pogorszenie kondycji psychofizycznej uczniów i nauczycieli – takie skutki zdalnego nauczania w czasie epidemii COVID-19 w Polsce wykazała niedawna kontrola NIK.
Tym, którzy ze zdalną edukacją mają do czynienia na co dzień, powyższe wnioski wydadzą się zapewne niezbyt odkrywcze. Nie trzeba przecież żadnej wielkiej kontroli, żeby stwierdzić, że zdalne nauczanie, choć ma też i plusy, związane choćby z rozwojem umiejętności obsługi komputera, pod wieloma względami ustępuje edukacji w trybie stacjonarnym. Zauważa to niemal każdy rodzic, który ma dziecko w wieku szkolnym. Z całą pewnością nauczanie na ekranie nie zastąpi kontaktu z nauczycielem i rówieśnikami twarzą w twarz. Tryb zdalny wydaje się do zaakceptowania jedynie jako uzupełnienie tradycyjnej edukacji lub rozwiązanie tymczasowe, swoista „minimalizacja strat” związanych z przerwami w chodzeniu do szkoły wymuszonymi pandemią. Jednak fakt, że do tego rozwiązania musimy ciągle wracać, każe postawić pytanie o to, czy zrobiono wszystko, by te straty rzeczywiście zminimalizować. A także zastanowić się, jak poprawić edukację zdalną, na wypadek gdyby konieczność korzystania z niej, choćby co pewien czas, stała się standardem, co przecież nie jest wykluczone.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski