O. Leon Knabit o walentynkach

Wszystkiego dobrego wszystkim serduszkom dobrze, pięknie życzę. Walentynki są w lutym, więc może być mróz. To kochajmy się gorąco i ocieplimy atmosferę.

O ile na Haloween nie bardzo się zgadzamy, to walentynki – jeśli podejść z odpowiedniej strony – są cudowną sprawą. Właściwie gdyby nie grzech pierworodny, to sprawy związane z seksem, małżeństwem, prokreacją, ze wszystkimi przyjemnościami płynącymi z seksu, nie sprawiałaby nam więcej problemu niż jedzenie, podróżowanie i tak dalej. Ale ponieważ po grzechu pierwszych rodziców jedzenie może być obżarstwem, podróżowanie może odbywać się za kradzione pieniądze, inne obiektywnie dobre rzeczy też mogą być bardzo głupio realizowane przez człowieka – tak samo jest z seksem. Bo jeśli podporządkowuje się całą chemię, całe iskrzenie, zauroczenie i tak dalej prawdziwej miłości, to znaczy pragnieniu dobra drugiego człowieka, to jest dobrze. I jeszcze jak doda się do tego rozum – przypominam tu panią Wandę Półtawską, która powiedziała, że jeśli w głowie jest wszystko w porządku, to wszystkie pozostałe organy działają właściwie, bo mózg to jest najważniejszy organ seksualny. Jeśli rozum wysiada, to wtedy rzeczywiście jest bardzo wiele komplikacji.

Czytaj też: Walentynki - prawdziwa historia

Więc życzę wszystkim, żeby ten rozum zawsze działał. I żeby rzeczywiście mieli dużo wspaniałych fascynacji, przeżyć, ażeby wiedzieli, że te przeżycia i fascynacje umieszczone są jak uregulowana rzeka w obwarowaniu rozumu i dzięki temu nigdy nie przynoszą nikomu szkody. Tylko są źródłem radości, trwającej bardzo długo.

Kiedyś jakaś pani w „Rzeczypospolitej” napisała, że tylko bycie przez lata z jednym partnerem gwarantuje prawdziwą miłość, która przenika całkowicie sferę uczuciową i biologiczną i potem nawet wiek jest nieważny. Mając sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat uprawia się seks z taką samą miłością, bo dusza się nie starzeje. Są tacy, co gonią za namiastką przyjemności – piąta żona, szósty mąż, zaliczanie kolejnych pań poza żoną, czy panów poza mężem. Przychodzą, narzekają, są zniesmaczeni, że niszczą innych ludzi i siebie. Więc jeśli Kościół przypomina o pewnych ograniczeniach, to nie po to, żeby zamykać człowiekowi drogę do szczęścia (jak pies ogrodnika – sam nie zje, innemu nie da), tylko w trosce o prawdziwe szczęście człowieka, które nie musi być natychmiast, od razu. to takie „szczęście regulowane”, o wiele bardziej cenne wbrew temu, co dziś się mówi, że liczy się tylko to, co spontaniczne – jak się człowiek dobrze przygotuje, to można improwizować. Tak samo tutaj – jeśli do całego życia wprowadzi się pewne ograniczenia, to wtedy można w ich ramach czerpać ze wszelkiego, co Pan Bóg mu dał. I z seksu małżeńskiego też można mieć bardzo wiele radości. Niektórzy narzekają, a że nauczanie Kościoła prowadzi do zahamowań, wynaturzeń, skrzywień psychicznych i tak dalej. Zachowaj szóste przykazanie, to nie będziesz miał skrzywień psychicznych. A problemy zawsze będą. Zupełnie jasne. Bo jak to śpiewali za moich czasów – miłość i smutek wciąż chodzą w parze, jakże trudno rozłączyć je. Miłość kosztuje. Czasem trzeba płacić smutkiem, który musi być przezwyciężony przez radość. Amen. Wszystkiego dobrego wszystkim serduszkom dobrze, pięknie życzę. Walentynki są w lutym, więc może być mróz. To kochajmy się gorąco i ocieplimy atmosferę.

Fragment książki o. Leona Knabita „Ojca Leona słów kilka”

***
Leon Knabit OSB – ur. 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „Profesjonalne”. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Leon Knabit OSB