– Im lepiej będę wykształcony, im więcej będę się dokształcał w zakresie nowych sposobów leczenia, im bardziej będę się rozwijał moralnie, czyli „na kolanach”, tym lepiej będę w stanie pacjentowi pomóc – mówi Jacek Tuz, fizjoterapeuta.
Uśmiechnięta, szykownie ubrana i ufryzowana zbyt elegancko jak na pracę w ogrodzie starsza pani chwyta grabie. Ją z kolei chwyta ból, więc trzymając się za plecy, wykrzywia twarz. W innej wersji sympatyczny dziadek usiłuje pofiglować z wnukami. Jego również chwyta ból, więc wykrzywia twarz. Na ekranie telewizora pojawia się natychmiast tajemnicza tabletka w ładnym opakowaniu, a po jej połknięciu twarz wykrzywiona bólem zmienia się w twarz szczęśliwą, uśmiechniętą. Reklamy środków na problemy ze stawami, kręgosłupem, rwą kulszową i wszystkim innym, z czym nasza słaba ludzka natura zmagać się musi (niekoniecznie na stare lata), lecą w telewizji na okrągło, co świadczy o tym, że zainteresowanie nimi jest ogromne. Nie ma się co dziwić i każdy, kto choć raz w życiu poczuł, jak go „strzeliło” w kręgosłupie, albo wstał rano z łóżka „połamany”, wie, o czym mowa. Ponoć święta Teresa powiedziała, że życie to „zła noc, spędzona w niewygodnej gospodzie”. – Prawda, że to trafne porównanie? – zapytał w „Drodze” święty Josemaría Escrivá de Balaguer. Oczywiście, chciałoby się odpowiedzieć. I dodać: …a z biegiem lat ta gospoda jest coraz bardziej niewygodna. Czy jednak najwłaściwszą odpowiedzią na te niewygody jest stosowanie liczonych w kilogramach środków uśmierzających ból lub suplementów rzekomo poprawiających kondycję kości i stawów?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Adam Pawlaszczyk