Pandemia zmodyfikowała proceder handlu ludźmi. Doprowadziła do lawinowego rozwoju prostytucji online i sprawiała, że wiele kobiet przeniosło się z ulicy do prywatnych mieszkań, co czyni je jeszcze bardziej zależnymi od tych, którzy je wykorzystują. W Światowym Dniu Modlitwy i Refleksji na temat Walki z Handlem Ludźmi wskazuje na to siostra Claudia Biondi, która od lat pomaga ofiarom handlu ludźmi.
Włoska zakonnica, która w ramach ambrozjańskiej Caritas organizuje uliczne patrole niosące wsparcie zniewolonym kobietom, podkreśla, że stanowią one ponad 70 proc. wszystkich ofiar handlu ludźmi na świecie. „Ten proceder naznacza nasze miasta. Udajemy, że tego nie widzimy, ale nasze ulice są pełne ofiar handlu ludźmi” – mówi siostra Biondi. Wskazuje, że logika niewidzenia i nasza obojętność sprawiają, że stajemy się współwinni tego, co się dzieje, o czym często przypomina Papież Franciszek. Zakonnica zauważa, że w czasie pandemii proceder prostytucji przeniósł się z ulicy do prywatnych mieszkań.
„Sytuacja kobiet jest dużo gorsza w mieszkaniach niż paradoksalnie na ulicy. Na ulicy wystawione są na działanie czynników atmosferycznych, ale mają większą ochronę. Istnieje możliwość spotkania z wolontariuszami z naszych grup pomocowych, mogą też porozmawiać z koleżankami, z którymi się wzajemnie chronią. W swej niewoli na ulicy są wolniejsze i bezpieczniejsze – mówi papieskiej rozgłośni siostra Biondi. – W prywatnych mieszkaniach bardziej narażone są na samotność, odcięcie od innych, praktycznie zdane są na klientów i swych oprawców. Generuje to dużo większą przemoc wobec nich. Musimy być świadomi tego, że ofiary handlarzy ludźmi nie biorą się znikąd. Jeśli jest zapotrzebowanie na prostytucję, to rynek na to reaguje. Niestety to zapotrzebowanie widoczne było nawet w czasie ostrego lockdownu.“
Beata Zajączkowska