Młodzi mieszkańcy Kijowa deklarują gotowość do podjęcia walki

Wśród młodych mieszkańców Kijowa najczęściej usłyszeć można, że zagrożenie rosyjskim atakiem istnieje nieprzerwanie od ośmiu lat i obecne napięcia na granicy nie są niczym nadzwyczajnym w kontekście trwającej od 2014 roku wojny. Niewielu z nich rozważa wyjazd nawet przy założeniu najgorszych scenariuszy, zgodnie podkreślają natomiast gotowość do podjęcia walki w przypadku inwazji.

"Nie wiem, co bym zrobił, gdyby doszło do wojny. Mógłbym zapisać się do wojska, pójść na front - i jeśli zajdzie taka potrzeba, zrobię to - ale jaki byłby tam ze mnie pożytek? Jak mogę stanąć do walki z ludźmi, którzy przygotowują się do tego od lat?" - powiedział PAP Iwan, 26-letni rosyjskojęzyczny mieszkaniec Kijowa, który do stolicy przed dwoma laty przeprowadził się ze wschodu kraju.

"Myślę, że najlepsze co zarówno ja, jak i ludzie w moim wieku i z moim doświadczeniem mogą zrobić, to finansowo wspomóc ukraińską armię, rozwijać ją pod względem technicznym i jakościowym, nie ilościowym" - dodaje pracujący w branży IT mężczyzna.

Według badania Centrum Razumkowa, przeprowadzonego na ponad 1000 respondentów z całego terytorium Ukrainy znajdującego się pod kontrolą Kijowa, około połowa Ukraińców deklaruje gotowość do obrony kraju z bronią w ręku. Druga połowa jest zdania, że zadanie to należy do wojska. Około 76 proc. mężczyzn w wieku od 18 do 29 lat wyraża pozytywny stosunek do zbrojnego oporu wobec rosyjskiej agresji.

Siły zbrojne Ukrainy systematycznie od 2014 roku znajdują się na szczycie listy zaufania do instytucji publicznych kraju. Wojsko cieszy się zaufaniem ponad 68 proc. Ukraińców.

"Widziałem wojnę, pochodzę ze wschodu Ukrainy i pamiętam 2014 rok. Walki tutaj - w Kijowie - są dla mnie jednak czymś abstrakcyjnym" - ocenia 27-letni Maksym, dodając, że w razie konieczności, gotów jest do obrony kraju.

"Pochodzę z Donbasu, dla mnie wojna trwa od ośmiu lat. Pamiętam, kiedy na ulice mojego miasta wjechały czołgi, dlatego teraz czuję się psychicznie przygotowana. Jestem w Kijowie i boję się jedynie o moją mamę, która mieszka w pobliżu linii frontu, po stronie ukraińskiej. Jeśli Rosjanie zaatakują Ukrainę, mama przyjedzie do mnie i mam nadzieję, że Kijów będzie w stanie się obronić" - mówi 22-letnia Ludmyła, absolwentka historii.

Na Ukrainie organizowane są popularne wśród obywateli szkolenia z samoobrony i przetrwania w ekstremalnych warunkach miejskich. Treningi opracowano na podstawie historycznych doświadczeń innych miast, m.in. oblężonego w latach 90. Sarajewa. Opracowywane są plany ewakuacji z miasta w przypadku ostrzału, wskazówki na temat radzenia sobie z brakiem wody, prądu czy ogrzewania. Uczestnikom rekomenduje się współpracę z sąsiadami w celu "wspólnej obrony domów". W przypadku pozostania w mieście, jego mieszkańcy powinni zakleić taśmą i zasłonić kołdrami okna, by zmniejszyć ryzyko zranienia przez szkło - instruują prowadzący szkolenia eksperci.

Młodzi mieszkańcy ukraińskiej stolicy powtarzają, że przywykli już do życia w ciągłym zagrożeniu rosyjską inwazją. Podkreślają, że chociaż to zadanie armii, oni sami również mentalnie przygotowują się do obrony ojczyzny. "Kilka lat temu zacząłem czytać pamiętniki wojskowych, śledzę to, co dzieje się na wschodzie. Tak naprawdę do walk przygotowani są tylko profesjonalni żołnierze, ale mentalnie jestem gotowy na każdy rozwój wydarzeń, to samo mogę powiedzieć o moich kolegach" - mówi 22-letni Wład.

Pod koniec stycznia ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikow wykluczył możliwość ogłoszenia w najbliższym czasie powszechnej mobilizacji. Krok ten - jego zdaniem - wywołałby jedynie panikę wśród mieszkańców Ukrainy.

"Rząd zapewnia nas, że armia jest silna i jest w stanie obronić kraj. I nie uważam, że tylko mężczyźni będą walczyć. Kobiety również, w razie potrzeby, chwycą za broń i będą bronić swojej ojczyzny. Przez ostatnie lata nastawienie ogółu społeczeństwa naprawdę się zmieniło, wzrosło przywiązanie do kraju - wiem, że to brzmi pompatycznie, ale taka jest prawda" - ocenia Ludmyła.

Gotowość obrony kraju z bronią w ręku deklaruje ok. 32 proc. kobiet. Zapytana o stosunek do rosyjskiego zagrożenia 25-letnia Iryna podkreśla, że Ukraińcy "są gotowi do walki i jeśli zajdzie taka potrzeba, ona także będzie walczyć". Dodaje, że chociaż nie uważa tego za prawdopodobne, nawet w przypadku wybuchu wojny na pełną skalę nie myśli o wyjeździe z kraju. "Dobrze czuję się w Kijowie i wśród Ukraińców. Może mogłabym zarabiać więcej za granicą, ale koszty życia są tam wyższe, dlatego kwestie materialne również nie odgrywają dla mnie większego znaczenia" - zapewnia.

Również studiująca marketing 21-letnia Katia jest zdania, że niezależnie od rozwoju wydarzeń, jej przyszłość związana jest z Kijowem. "Nie wyobrażam sobie życia poza Kijowem. Spędziłam kilka lat w Polsce, w Warszawie, ale wróciłam tutaj, bo, jak mówi ukraińskie przysłowie, +Twoje miejsce jest tam, gdzie jesteś potrzebny+" - wyznaje.

Chociaż sama nie planuje wyjazdu, to uważa, że "ludzie mający dobre kwalifikacje i większe szanse na rynku pracy za granicą w przypadku zaostrzenia konfliktu wyjadą".

 

« 1 »