Dla życia publicznego groźne jest zarówno wybielanie indywidualnej historii gangsterów, jak i przedstawianie dziejów Polski w sposób nieprawdziwy.
W tej rozgrywce bezapelacyjnie wygrały Kielce. Honor Wielunia uratowali radni, tym razem zjednoczeni. Zdyskwalifikował się natomiast swoimi działaniami i wypowiedziami burmistrz Wielunia, którego do porządku musiał przywołać dopiero wojewoda łódzki. Tych z Państwa, którzy nie wiedzą, w czym rzecz, już informuję – tym bardziej że i ja, przyznaję, nie śledziłabym informacji o zawodach bokserskich czy mieszanych sztukach walki (mix martial arts – MMA), bo o te chodzi, gdyby nie fakt, że sprawa wyszła daleko poza dziedzinę sportu. Wywołała duże poruszenie, gdyż dotyka w istocie nas wszystkich, całej wspólnoty, i to zarówno w sensie oceny przeszłości, jak i wzorców, jakie dajemy tym, którzy wchodzą w dorosłość.
A to wszystko za sprawą próby wynajęcia areny sportowej na galę federacji MMA VIP przez jej założyciela i pięściarza Marcina Najmana, który ogłosił, że bossem gali będzie… Andrzej Zieliński „Słowik”. Tak, tak, to były boss mafii pruszkowskiej, która rabowała, wymuszała haracze, handlowała narkotykami, porywała, dokonywała zabójstw. Ten sam, który ileś lat odsiedział w więzieniu (i wciąż pozostaje przedmiotem zainteresowania prokuratury), a teraz staje się… celebrytą. Boss mafii bossem gali. Można powiedzieć: jaka gala, taki boss. A jednak jest w tym coś dalece nieprzyzwoitego. Więcej: haniebnego. Bo czym innym jest przyjęcie przez społeczeństwo byłego przestępcy, który odbył zasłużoną karę, a czym innym kreowanie byłego przestępcy na bohatera, stawianie go w świetle reflektorów jako wzór życia, kariery. To coś nawet więcej niż zacieranie różnicy między dobrem a złem, to wskazywanie, że zło jest dobrem. Ot, taka „lekcja” dla młodych. Jeżeli tej różnicy nie widzi burmistrz Wielunia – deklarujący, że może też wynająć halę na zjazd pedofilów, którzy odbyli karę – to znaczy, że nie ma moralnych kwalifikacji do pełnienia swej funkcji. Zrozumieli to na szczęście radni Wielunia, a wcześniej włodarze Kielc.
To, co się stało w sprawie MMA VIP, nie jest jednak pierwszą, ale kolejną próbą przesunięcia granicy w ocenie byłych gangsterów. Proces ich wybielania i idealizowania trwa od lat. Dzieje się to zarówno poprzez media, wydawnictwa książkowe, które publikują ich wywiady rzeki, wyznania, wspomnienia, jak i filmy – choćby Macieja Kawulskiego. W tych „dziełach” gangsterzy jawią się w gruncie rzeczy jako ludzie dobrzy, oddani swoim rodzinom, ba, nawet czuli i uczuciowi.
I można rzec, że to też nie nowe zjawisko. Pamiętają Państwo rozmowy Tadeusza Fredro-Bonieckiego z Grzegorzem Piotrowskim, zabójcą ks. Jerzego Popiełuszki? Redaktor był naprawdę przekonany, że Piotrowski przeszedł duchową przemianę, że jego skrucha jest prawdziwa, choć w istocie został przez cwanego esbeka srodze zmanipulowany. Słabością Fredro-Bonieckiego była naiwność, co można zrozumieć, ale nie posądzam o to ani dzisiejszych wydawców książek, ani producentów filmów, którzy przede wszystkim kalkulują. A to też oznacza, że Polacy te wybielone czy raczej sfałszowane wersje życiowych historii „kupują”, nie tylko w sensie materialnym.
Co z tym wszystkim ma wspólnego premiera filmu „Gierek”, oprócz koincydencji czasowej? Otóż tak samo groźne dla życia publicznego, dla świadomości wspólnoty i kreowanych wzorców jest wybielanie indywidualnej historii gangsterów, jak przedstawianie dziejów Polski w sposób nieprawdziwy, fałszujący rzeczywistość, mieszający historyczną prawdę z fikcją. A tak jest w filmie „Gierek”. I sekretarz PZPR też wybielał siebie w słynnym wywiadzie rzece „Edward Gierek: Przerwana dekada”, jakiego udzielił Januszowi Rolickiemu. Ta książka, jak wnioskuję z recenzji filmu, mogła być głównym źródłem wiedzy o bohaterze. Książkę czytałam, na film się nie wybieram. Odwiodło mnie od tego skutecznie kilka zgodnych w miażdżącej ocenie recenzji, w tym Andrzeja Grajewskiego w poprzednim numerze GN, a także obejrzenie zwiastuna filmu – porażającego przekłamaniami w historycznej interpretacji wydarzeń. A scenka z prymasem jest nie tylko żenująca, ale i nieprawdziwa. Prymas nigdy do Gierka nie mówił „synku”, a I sekretarz nie całował prymasa w pierścień.
Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że młodzi, którzy PRL-u nie poznali, na film „Gierek” nie pójdą, a na MMA VIP „Słowika” nie zobaczą.•
Ewa K. Czaczowska