W nowym zbiorze wierszy Barbary Gruszki-Zych zmarli nieustannie na nowo ożywają, nie tylko wskrzeszani wspomnieniami.
Króciutki, trzyliterowy zaledwie tytuł nowego tomiku Barbary Gruszki-Zych brzmi jak urwana dedykacja. „Dla” – czytamy i każdy może dopowiedzieć w myśli adresata. Bo też wiersze te mają charakter uniwersalny i wielu z nas mogłoby się w nich odnaleźć. A jednocześnie żaden nie poruszałby tak mocno, gdyby nie wyczuwalny głęboko osobisty ton intymnego wyznania, wypowiedzianego często cichym głosem. Także dlatego, że wiele z tych tekstów poświęconych zostało bliskim osobom, które już odeszły do wieczności. To kolejny powód owego „urwania”, niedopowiedzenia, zawieszenia głosu, ujawniającego się także w braku tytułów poszczególnych utworów. No bo jak nazwać to, co się stało: że ktoś był i nagle nie ma go z nami? „w tym roku/ nic nie napiszę o zmarłych/ tylu ich jest/ że jak chleb powszedni życia/ smakuje im śmierć” – deklaruje poetka. Jest jednak paradoks w tym wyznaniu, uczynionym w zbiorze wierszy, w którym zmarli nieustannie na nowo ożywają, wskrzeszani nie tylko wspomnieniami. Autorka wyraźnie czuje ich duchową obecność, skoro „przechadzają się niewidzialni/ fala za falą/ coraz bliżej brzegu/ bliżej naszych spraw”. A z drugiej strony pozostaje po nich także „ciężar nieobecności” – tęsknota trudna do udźwignięcia, z której utkane są te wiersze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.