Czy zniechęcając do szczepień, nie pozbawiłem/ nie pozbawiłam kogoś życia?
Zapadło mi w pamięć pytanie, jakie postawił redaktor Jacek Karnowski: „Czy zniechęcając do szczepień, nie pozbawiłem/nie pozbawiłam kogoś życia?”. Bo właśnie o życie tu chodzi. Nie o fałszywie rozumianą wolność, ale o ludzkie życie. Szczepionka przeciw COVID-19 chroni bowiem przed ciężkim przebiegiem choroby oraz przed śmiercią. Stawka jest więc wysoka.
Znajomy medyk opowiada mi czasem dramatyczne historie, które obserwuje na oddziale covidowym. Wspomnę tylko jedną. Do szpitala zostaje przywieziony czterdziestolatek z pozytywnym wynikiem testu, stanem podgorączkowym i dusznościami. Dumny, że się nie zaszczepił, tłumaczy pacjentom na sali: „Dostanę trochę tlenu i będzie po wszystkim. Nigdy się nie zgodzę na branie udziału w eksperymencie medycznym, chcę jeszcze pożyć co najmniej drugie tyle, a szczepionki mogą powodować powikłania”. Mija doba, chory nie może już samodzielnie oddychać, chwilami się dusi. Lekarz podłącza go do respiratora. Kilka dni później rzeczywiście „jest po wszystkim”. Pacjent umarł. Nie miał chorób współistniejących.
Oczywiste jest, że niekiedy mogą się zdarzać objawy niepożądane po szczepieniach (tak jak i po wielu lekach). Ale jakie to ma znaczenie w obliczu faktu, że szczepionka jest środkiem ratującym życie? Innego nigdzie na świecie – jak na razie – nie ma. Dlatego tak trudno zrozumieć tych, którzy odmawiają szczepień, wbrew nauce i wiedzy medycznej. W tym kontekście rodzi się kolejne pytanie: dlaczego tak trudno przyjąć racjonalne argumenty, a łatwiej posiłkować się własnymi? Czy nie jest to przypadkiem przejaw ludzkiej pychy? Przekonania, że ja wiem lepiej, bo mam swoją koncepcję na życie. Planuję, że upłynie ono bez covidu i szczepionek. A o tym, że tego życia za chwilę może po prostu nie być, nawet nie biorę pod uwagę. Bo to ja jestem panem życia i śmierci…
Jak zawsze w takich momentach z pomocą przychodzi Biblia. „Nie troszczcie się zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie”. Nasze jest „dziś”. I właśnie na nim chrześcijanin ma skupiać uwagę, zamiast snuć teorie na temat przyszłości. Bo ona może po prostu nie nadejść.
Ktoś się modlił słowami: „Panie Boże, spraw, żebym wylosował nagrodę w totolotka”. A Pan Bóg na to: „Ale kup najpierw los”.•
Milena Kindziuk