Stany Zjednoczone złożyły w czwartek wniosek o zwołanie w poniedziałek otwartego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ws. kryzysu wokół Ukrainy, "wywołanego presją ze strony Rosji i jej działaniami ukierunkowanymi na destabilizację" - przekazała ambasador USA przy ONZ.
"Ponad 100 tys. rosyjskich żołnierzy dyslokowano przy granicy z Ukrainą, a Rosja posuwa się do kolejnych aktów mających na celu destabilizację Ukrainy, co stanowi wyraźne zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego i pogwałcenie zasad Karty Narodów Zjednoczonych" - zaznaczyła przedstawicielka USA w ONZ, Linda Thomas-Greenfield.
Podczas gdy Stany Zjednoczone "nie ustają w wysiłkach, by osłabić napięciu w obliczu tak poważnego zagrożenia dla pokoju i bezpieczeństwa w Europie oraz na świecie (...) członkowie Rady Bezpieczeństwa powinni wprost przyjrzeć się faktom" - napisała w komunikacie Thomas-Greenfield. "Jeśliby zaś Rosja w jakikolwiek sposób znowu napadła na Ukrainę, (członkowie RB-PAP) powinni zastanowić się, o co toczy się gra, jeśli chodzi o Ukrainę, Rosję i Europę" i jaki może to mieć wpływ na "system międzynarodowych zobowiązań i fundamentalne zasady, na jakich oparty jest światowy ład".
Stany Zjednoczone początkowo zabiegały, by sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego była poświęcona sesja Rady Bezpieczeństwa w piątek, ale ostatecznie dyplomacja USA zdecydowała się przenieść posiedzenie na poniedziałek, "by nie doszło do nałożenia się debaty w RB na zaplanowaną również na piątek rozmową prezydenta Francji Emmanuela Macrona z prezydentem Rosji Władimirem Putinem". Oba kraje są stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa.
Poniedziałek - przypomina agencja AFP - to ostatni dzień, gdy pracami Rady Bezpieczeństwa kieruje Norwegia. Po tym terminie przewodnictwo w RB obejmie Rosja, która będzie mieć bezpośredni wpływ na kształtowanie porządku obrad.
W ocenie Lindy Thomas-Greenfield, która udzieliła w czwartek wywiadu publicznej telewizji rumuńskiej, sesja poświęcona rosyjskiej agresji wobec Ukrainy nie zakończy się przyjęciem wiążącej rezolucji RB, bo Rosja ma prawo weta, ale "może skutkować większą izolacją Rosji, jeśli tylko zachowamy w tej sprawie jedność".
"Kiedy jesteśmy zjednoczeni w RB, jak to miało miejsce w obliczu aneksji Krymu to może być podobnie jak w 2014 r., gdy mieliśmy 13 głosów za potępieniem Rosji, jeden głos wstrzymujący się i jeden głos przeciw, a było to weto rosyjskie" - powiedziała amerykańska ambasador.