„Oni zmuszali mnie do wiary!" – użalała się. "W jaki sposób?" "Gdy miałam pięć lat, bez mojej zgody zabierali mnie do kościoła”.
17.01.2022 10:20 GOSC.PL
Gdy wysłuchałem tej wypowiedzi, poczułem się jak prawdziwy kombatant. Wiecie, jak mnie łamali rodzice? Każdego dnia mówili, że mam myć zęby. Straszne. Łamali tym samym me podstawowe prawa obywatelskie i możliwość wyboru. Mówili, że mam iść spać po 20.00 (nikt nie pytał, czy nie jestem „nocnym Markiem”). Podawali na stół obiad, a gdy wychodziłem na mróz, ubierali czapkę i rękawiczki. Prawdziwy terror. Przepraszam, czy ktoś mnie pytał o zdanie? A może jako maluch chciałem pomorsować, by zrobić wrażenie na koleżankach z przedszkola?
Czy naprawdę z pięciolatkiem należy negocjować każde wyjście do kościoła, na spacer, do przedszkola? Czy w naszych medialnych dyskusjach nie doszliśmy do absurdu?
Nie, nie bagatelizuję przemocowych sytuacji w wielu polskich rodzinach, w których panuje zasada „katolicyzm albo śmierć”. Sam znam kilka przypadków manipulacji czy szantażu emocjonalnego („Puścimy cię na festiwal do Jarocina, jak będziesz chodziła na oazę”). To nie kończyło się dobrze, a dorastające dzieci zwiewały z Kościoła przy najbliższej okazji.
Oczywiście, że trzeba dzieciom tłumaczyć, rozmawiać z nimi, traktować poważnie. Chodzi mi jednak o coraz popularniejszą narrację: „Zmuszali mnie, zabierając na Mszę”.
Mam troje dzieci. Jak myślicie, jak jako maluchy reagowały na hasło: „Idziemy na dwór?”. Zapewniam was: nie piszczały z emocji, a często wyjście na spacer groziło śmiercią lub trwałym kalectwem. Tyle że już po kilku minutach zabawy nie chciały słyszeć o tym, że wracamy do domu.
Marcin Jakimowicz