Tradycja zmienności

Jeśli Kościół ma zmieniać tylko to, co ty uważasz za właściwe, to znaczy, że jesteś papieżem.

Dawno temu dwaj moi znajomi, wtedy klerycy, a dziś księża, zagadnęli w pociągu pana, który w trakcie rozmowy wyznał im, że stracił wiarę wskutek zmian w liturgii po soborze. Bo wcześniej świeccy nie mogli dotykać naczyń liturgicznych, a ministranci nawet jeśli trzymali patenę, to w białych rękawiczkach. A teraz kościelny gołymi rękami nosi monstrancję, kielich, patenę… Jak to tak może być? – nie rozumiał. Wyjaśnili mu tę kwestię, pomodlili się z nim i za niego i chyba odzyskali chłopa dla Kościoła, w dodatku na lepszej niż wcześniej podstawie. Bo wcześniej ten pan najwyraźniej utożsamiał formę kultu z jego celem. Po spotkaniu prawdopodobnie uświadomił sobie, że istotą wiary nie są jakiekolwiek ceremonie i rytuały, tylko żywa relacja z Bogiem. A to jest właściwy fundament, nic innego.

Zmiany w Kościele są naturalne. Niepokojący byłby ich brak. Znaczyłoby to, że ustał duchowy rozwój. Gdy niepotrzebne są nowe bukłaki, to znak, że nie ma już młodego wina.

Mamy wspaniałe kościoły, zapierające dech budowle, ale gdy braknie w nich modlących się wiernych, staną się tylko atrakcją, restaurowaną niekiedy na potrzeby turystów jak truchło Lenina w moskiewskim mauzoleum, ale niczym więcej.

Forma bez treści staje się w najlepszym razie elegancką trumną. Trzeba troszczyć się nade wszystko o treść. A gdy ona będzie, odpowiednia dla niej forma sama się znajdzie. A dokładniej: wskaże ją Duch Święty.

Przyjęcie nowego może być trudne dla ludzi, którzy duchowego bezpieczeństwa szukają w utrwalonych kiedyś formach. Widziałem takich, którzy w czasie Mszy przyjmują inne postawy niż przepisane w obowiązującej liturgii, „bo dawniej tak było” (w domyśle: właściwiej). Są i tacy, którzy zachowują dawny post eucharystyczny, obowiązujący od północy. Bo „dawniej tak było”. Czyli że niby lepiej.

No niekoniecznie. Kiedyś zmroził mnie tekst, który znalazłem w przedwojennym „Posłańcu Serca Jezusowego”. Staruszek chciał wiedzieć, co ma robić wobec konieczności stałego przyjmowania leków po północy. Musiał przy tym coś zjeść. „Czy ja już do końca życia będę bez Pana Jezusa?” – pytał bezradnie. Poradzono mu, żeby… wnioskował do papieża o specjalny indult, na mocy którego mógłby przyjmować Komunię bez zachowania przepisanego postu.

Człowiek z wszystkiego, co nie jest Bogiem, potrafi zrobić bożka, również z praktyk religijnych. Gdy się tak dzieje, Kościół musi tego bożka obalić. I wtedy podnosi się krzyk, że Kościół coś zmienia, tak jakby nie miał do tego prawa.

Ma prawo. A jeśli ktoś tego nie rozumie, to powinien popracować nad swoim nierozumieniem, nie nad Kościołem. •

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.