Trudno oprzeć się wrażeniu, że w czasach, w których Bóg został usunięty z horyzontu, przemierzający pustynię świata człowiek adoruje raczej dzieła własnych rąk niż Tego, który go stworzył.
Niemiecki jezuita Alfred Delp, cytowany przez Benedykta XVI w książce „Jezus z Nazaretu”, stwierdził: „Chleb ma duże znaczenie, większe ma wolność, a największe trwała wierność i nigdy niezdradzona adoracja”. Cytujący te słowa papież dodał: „Gdzie nie przestrzega się tej hierarchii, lecz odwraca ją, tam znika sprawiedliwość i troska o cierpiącego człowieka, co więcej, nawet obszar dóbr materialnych ulega zakłóceniom i jest niszczony. Gdzie Boga uważa się za wielkość drugorzędną, którą można od czasu do czasu lub nawet na stałe odstawić ze względu na inne, ważniejsze rzeczy, wtedy ulegają zniszczeniu właśnie te inne, rzekomo ważniejsze rzeczy”.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś w świecie, w którym Bóg został przez wielu usunięty z horyzontu, właśnie owe „rzekomo ważniejsze rzeczy” próbują zająć Jego miejsce. A przemierzający pustynię świata człowiek zdaje się adorować bardziej dzieła własnych rąk niż Tego, który go stworzył. Wiedział o tym już św. Augustyn, który w odrzuceniu Boga i zwróceniu się ku stworzeniu widział źródło wszystkich nieszczęść. Człowiek epoki konsumpcyjnej ma okazję tego nieszczęścia doświadczyć. Czy faktycznie, jak stwierdził Delp, receptą jest postawa adoracji, która uczy nie zginać kolan przed niczym, co Bogiem nie jest? I czy to dlatego w szczególnym momencie historii Izraela na scenę wkracza Izajasz, nadając mesjańskiemu potomkowi imię „Bóg Mocny”?
Złoty cielec
Wiele lekcji płynie z wędrówki Izraelitów przez pustynię. Między innymi ta dotycząca zaniku pamięci, odwrócenia się od Boga i tworzenia czegoś, co stanowi Jego substytut. Izrael doświadczył działania Boga, który „mocną ręką i wyciągniętym ramieniem” wyprowadził go z kraju niewoli, ale bardzo szybko o tym zapomniał. I zaczął błądzić. „Uczyń nam boga, który by szedł przed nami, bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej” (Wj 32,1). Prośba ludu skierowana do Aarona pojawiła się krótko po zniknięciu Mojżesza, męża, który Boga reprezentował. Komentatorzy zwracają uwagę, że złoty cielec, czyli wół, to symbol siły i mocy, a człowiek od zawsze wystawiany jest na pokusę tworzenia czegoś, co daje mu złudne oparcie. Krótko mówiąc, istnieje w nas tendencja do tego, by zapominać o pełnym mocy działaniu Stwórcy, a postawę adoracji Boga zamienić na podziw dla dzieła ludzkich rąk.
Bóg Mocny
Proroctwo Izajasza zdaje się nawiązywać do tej fatalnej, bałwochwalczej ludzkiej tendencji i zapowiadać interwencję Boga: „Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (Iz 9,5). Z interpretacją imienia „Bóg Mocny” pojawia się problem, wydaje się ono bowiem zawierać wyraźne odniesienie do boskości nowo narodzonego króla. Imię El Gibbor do tego stopnia sprawiało problem tłumaczom, że niektóre starożytne rękopisy wielkiej rangi (np. Kodeks Synajski) omijają słowo „Bóg”. W Septuagincie natomiast tłumacze zastosowali inny zabieg: nie przełożyli imienia na język grecki, lecz pozostawili opis, zgodnie z którym nowy król zaprowadzi pełne pokoju panowanie nad innymi władcami. Święty Hieronim, odnosząc się do tego greckiego tłumaczenia, stwierdził, że autorzy przestraszyli się chwały płynącej z tych imion. Być może tak było. Pewne jest to, że sam Hieronim był przekonany, iż imię El Gibbor należy oddać w jego dosłownym brzmieniu. Pozostawił zatem w Wulgacie imię Deus Fortis.
Bóg jest prawdziwie mocny, ponieważ angażuje się dla dobra swojego ludu, nie przestaje przychodzić mu z pomocą pomimo oporu z jego strony. Czy to imię jest jednak absolutną nowością na tle innych, starotestamentalnych tradycji?
Mocniejszy niż inni
Bóg Mocny. Ludzie Starego Testamentu dosyć często tak odnosili się do swojego Stwórcy. W sposób szczególny wypowiadali to imię w modlitwie. „Któż jest tym Królem chwały? Pan dzielny i potężny, Pan potężny (El Gibbor) w boju” – modli się psalmista, wychwalając Boga. Podobnie Nehemiasz, któremu powierzono odbudowę Jerozolimy po powrocie z niewoli babilońskiej, woła do Boga, wspominając udręki ludu i przychylność Stwórcy: „Ty jesteś Bogiem łaskawym i miłosiernym. I teraz, Boże nasz, Boże wielki (El Gibbor), potężny, straszliwy, który zachowujesz przymierze i łaskę, nie lekceważ tej całej udręki, jaka nas spotkała” (Ne 9,31-32). Wiara w to, że Stwórca jest Bogiem Mocnym, towarzyszyła Izraelowi przez pokolenia, zarówno w czasach zamętu, jak i w czasach względnej stabilizacji. Jednakże na tle innych mesjańskich zapowiedzi obecnych w Starym Testamencie Izajaszowa wizja ma w sobie coś wyjątkowego. Właśnie ze względu na imię, które uznaje w oczekiwanym mesjaszu prawdziwego Boga. Zapowiedziane dziecko jest kimś więcej niż „mocnym człowiekiem”. Więcej też niż „mocnym królem”. Jest „Bogiem Mocnym”, który rozciągnie swą władzę po wszystkie krańce ziemi.
Nazywając nowo narodzonego króla „Bogiem Mocnym”, Izajasz chciał podkreślić także i to, że przewyższa On wszystkich władców ościennych krajów. Tych, którzy Go poprzedzili, i tych, którzy po Nim nastaną, oraz tych, którzy rościli sobie pretensje do wyłącznego reprezentowania Boga na ziemi. Nie przez przypadek to proroctwo Izajasza pojawia się w kontekście zapowiedzi o wyzwoleniu spod wpływu obcych potęg. Potomek Dawida zapowiedziany przez proroka jest kimś zupełnie innym niż ci, którzy przypisują sobie boskie kompetencje. On sam jest Emmanuelem, „Bogiem z nami”, a sprawowana przez Niego władza ma charakter uniwersalny i wykracza poza granice czasu i historii.
Ramię Pańskie
Imię „Bóg Mocny” powraca jak echo w wielu fragmentach Księgi Izajasza. Nie zawsze bezpośrednio, lecz także pod osłoną obrazów i symboli. W dobrze znanych pieśniach o Słudze Pańskim Izajasz uznaje działanie mocy Boga. „Na kim się ramię Pańskie objawiło?” (Iz 53,1) – zapyta retorycznie, rozpoczynając pełną emocji narrację o cierpiącym Słudze Pańskim. A krótko przed nią, zapowiadając pojawienie się „zwiastuna dobrej nowiny”, wzywa do radości, wyznając: „Pan obnażył już swe ramię święte na oczach wszystkich narodów” (Iz 52,10). Wspomniany wyżej Hieronim, komentując Izajasza, nie miał wątpliwości co do tego, że moc Boga objawia się najpełniej w życiu Jezusa z Nazaretu. Zarówno w pierwszych chwilach Jego ludzkiej egzystencji, gdy został „owinięty w pieluszki i złożony w żłobie”, jak również w dramatycznych momentach ostatniej ziemskiej drogi, prowadzącej na Golgotę. Jakby chciał powiedzieć, że „Bóg Mocny” nie wprowadza swojego królestwa za pomocą tego, co kojarzymy z mocą i siłą. Robi to raczej mocą miłości, która jest zdolna do ogołocenia i zstąpienia w najgłębsze otchłanie zła, silniejsza niż grzech i śmierć.
Moc truchleje
Przyjście Jezusa na świat opisane jest w Nowym Testamencie na różne sposoby. W Ewangeliach dzieciństwa możemy dostrzec wiele elementów, w których echo Izajaszowego proroctwa dochodzi szczególnie mocno do głosu. Trudno nie zauważyć związku pomiędzy imieniem anioła, który zapowiada narodziny Jezusa, z zapowiedzią proroka. Gabriel („Bóg jest mocą”) przychodzi do Dziewicy w Nazarecie i zapowiada, że Jej Syn będzie „wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1,32). Gdy wreszcie Jezus narodzi się w betlejemskiej grocie, przybędą magowie ze Wschodu, aby w postawie adoracji oddać pokłon nowo narodzonemu Królowi. Adoracja i podziw spotykają się tutaj z uznaniem w Jezusie nowego króla, władcy, przed którym należy ugiąć kolana. Trudno nie dostrzec w scenie pokłonu magów wydarzenia więcej niż symbolicznego. „Pan niebiosów obnażony” odbiera hołd od władców. Moce zła truchleją, bo przyszedł Ten, do którego należy cały wszechświat, a pokłon określa postawę, jaką należy wobec Niego przyjąć.
Proroctwo Izajasza zakończone jest zaskakującym dla współczesnego czytelnika zdaniem: „Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona”. To nic innego jak wyznanie wiary w to, że Bóg wypełni daną obietnicę, a narodzone Dziecię zrealizuje Boże plany. Prorok opiewa moment, w którym nadzieja znajdzie swoje wypełnienie. Jest w tym proroctwie niezachwiana pewność, że to nastąpi, ponieważ gwarantuje to „zazdrosna miłość” Boga. A ta człowieka nie zawiedzie nigdy. •
ks. Rafał Bogacki