Nadszedł czas…Łk 1,57
Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna.
Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał jej tak wielkie miłosierdzie, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Ale matka jego odpowiedziała: «Nie, natomiast ma otrzymać imię Jan». Odrzekli jej: «Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię».
Pytali więc na migi jego ojca, jak by chciał go nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: «Jan będzie mu na imię». I zdumieli się wszyscy.
A natychmiast otworzyły się jego usta i rozwiązał się jego język, i mówił, błogosławiąc Boga. Wtedy strach padł na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: «Kimże będzie to dziecię?» Bo istotnie ręka Pańska była z nim.
Ewangelia z komentarzem. Niewidoczna walka o zaufanieNadszedł czas…Łk 1,57
Dzień po dniu. Miesiąc po miesiącu. Wyczekujemy. Jedni dziecka. Drudzy miłości. Inni jeszcze dobrych wiadomości od lekarza. Wszędzie tam w tle skrywa się tajemnica. Niepewność przeplatana nadzieją. Toczy się niewidoczna walka o zaufanie. Dla Elżbiety i Zachariasza to zmaganie o zachowanie wierności słowu danemu Bogu i przez Boga. Podobnie dla Maryi i Józefa – to czas wędrówki przez pustkowia z powodu słów usłyszanych od anioła i człowieka. Tu też więcej pytań niż odpowiedzi. Więcej walki niż pokoju. Dzień po dniu. Miesiąc po miesiącu. Wyczekuję i ja. Idąc za Słowem. Idąc ku Światłu. Wyczekuję narodzin Zbawiciela, które stałyby się moimi narodzinami.
Znajdziesz nas także w Podcastach Google
ks. Tomasz Koryciorz