Rada Kobiet, organ doradczy prezydenta stolicy, zaproponowała zmianę nazwy ronda Dmowskiego na rondo Praw Kobiet. Wniosek został przyjęty przez Radę Warszawy.
Chociaż decyzja nie jest jednoznaczna ze zmianą nazwy, wzburzyła wiele środowisk. Rondo Dmowskiego jest bowiem częścią większego historycznego założenia, mającego uczcić ojców naszej niepodległości – od Dmowskiego, przez Korfantego, Daszyńskiego, Paderewskiego, Witosa, do Piłsudskiego. Dotąd w tej sprawie panował konsensus, który – jak widać – przestaje obowiązywać. Historia staje się częścią bieżącej walki politycznej. Zwolennicy zmiany nazwy wskazują, że tylko 5–6 procent nazw obiektów miejskich i ulic w Warszawie dotyczy kobiet. Podkreślają, że rondo było miejscem wielkich demonstracji przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, co przez środowiska lewicowe i liberalne jest definiowane jako działanie na rzecz praw kobiet. W istocie jednak w tym kontekście propozycja ta miałaby upamiętniać nie tyle prawa kobiet, ile uhonorować najbardziej radykalne, antyklerykalne i proaborcyjne środowiska, które organizowały manifestacje.
Kontrowersyjny wniosek być może jest bezprzedmiotowy, gdyż wkrótce w wyniku przebudowy rondo ma zniknąć i powstanie w tym miejscu skrzyżowanie. Z kolei prawa kobiet, bez odwoływania się do proaborcyjnego kontekstu, można uczcić, nazywając w ten sposób jedno z innych miejsc w centrum stolicy. Inicjatywa Rady Kobiet ma jednak głębsze znaczenie. To próba redefiniowania historii i usuwania z niej osób, których poglądy i dokonania są kontestowane przez lewicowe organizacje i ugrupowania polityczne. Ten zabieg był powszechnie stosowany w czasach PRL. Widać, że nadal jest użyteczny w walce o dominację symboliczną. Celem jest uhonorowanie skrajnych postulatów środowiska Strajku Kobiet, faktycznego inicjatora zmiany nazwy ronda Dmowskiego. •
Andrzej Grajewski