Europa musi uznać, że stała się terenem misyjnym – podkreśla w wywiadzie dla dziennika "La Croix" o. Gerard Timoner OP. Jest on pierwszym w historii Azjatą, który stoi na czele dominikanów. Zachęcając do ewangelizacji Starego Kontynentu, przypomina, że głoszenie Ewangelii w krajach misyjnych, choćby w jego rodzimych Filipinach, wymagało wielu poświęceń. Europejscy misjonarze musieli przemierzać oceany. Dużo przy tym wycierpieli, wielu z nich zginęło.
Odpowiadając na pytania francuskiego dziennika o. Timoner przyznał, że do dominikanów wstąpił przez przypadek. Został do nich skierowany przez pomyłkę, na skutek błędu który popełnił sekretarz biskupa, do którego zwrócił się o list polecający przed wstąpieniem do seminarium. On sam pragnął wstąpić do Towarzystwa Jezusowego, ale nie zgodziły się na to babcia i jej siostra, które obawiały się, że jako jezuita zostanie wysłany na misję do innych krajów.
Filipiński generał dominikanów podkreśla, że dzisiaj Kościół katolicki nie jest już europejski. Widać to również u dominikanów. Choć jeszcze połowa z nich to Europejczycy, to jednak wśród seminarzystów jest już inaczej, jedynie 32 proc. z nich urodziło się na Starym Kontynencie.
Odnosząc się do trwającego obecnie procesu synodalnego, o. Timoner podkreśla, że jego celem jest jedność Kościoła i przezwyciężenie opozycji, również między kardynałami i biskupami, którzy się krytykują niekiedy nawet otwarcie. Trzeba więc słuchać się nawzajem i uznać, że jesteśmy inni. Jest to jednak możliwe jedynie między braćmi, którzy są pojednani – zastrzega generał dominikanów.
Przyznaje on, że również w jego zakonie dochodzi do konfliktów. Niektórzy młodzi dominikanie preferują na przykład nadzwyczajną formę rytu rzymskiego albo stary ryt dominikański. Rodzi to napięcia ze starszymi członkami zakonu, którzy pamiętają Sobór Watykański II i sami wyprowadzali w życie jego reformy. To normalne, że istnieją napięcia między pokoleniami, każde wnosi coś ważnego. Staje się to szkodliwe, kiedy jedno pokolenie uznaje się z góry za lepsze i nie bierze innych pod uwagę – zastrzega o. Timoner. Zapewnia on, że wszyscy są na tej samej drodze do Boga. Jedni idą bardziej po prawej stronie drogi, a inni po lewej. Kiedy pojawiają się polemiki, trudno jest jednak uznać, że ta droga jest naprawdę szeroka i że jest w niej miejsce na różne opinie – dodaje generał dominikanów.
(obraz) |