Sąd Najwyższy uchylił postanowienie o umorzeniu z powodu przedawnienia postępowania karnego wobec oskarżonych o tzw. prowokację na Chłodnej, czyli podrzucenia w 1983 r. przez SB do mieszkania ks. Jerzego Popiełuszki materiałów obciążających go. Kwestią tą ma zająć się raz jeszcze Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Jak poinformował przewodniczący czwartkowemu posiedzeniu w Izbie Karnej SN sędzia Dariusz Świecki ze względu na zawiłość sprawy postanowiono o tydzień odroczyć sporządzenie uzasadnienia tej decyzji.
Sprawa dotyczyła podrzucenia w 1983 r. przez Służbę Bezpieczeństwa do mieszkania duchownego na ul. Chłodnej w Warszawie materiałów go obciążających. Z powodu tych działań SB wdrożono przeciwko kapelanowi Solidarności postępowanie karne.
Akt oskarżenia prokurator IPN sformułował przeciwko trzem byłym funkcjonariuszom SB z Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawie tworzenia w 1983 r. "fałszywych dowodów w celu skierowania przeciwko ks. Jerzemu Popiełuszce ścigania o przestępstwo". Oskarżeni: Grzegorz P., Waldemar O. i Paweł N. to b. funkcjonariusze SB skazani jako sprawcy późniejszego zabójstwa księdza. Dwóch ze sprawców zabójstwa księdza zmieniło później nazwiska z lat 80.
W październiku 2019 r. warszawski sąd okręgowy umorzył jednak sprawę z powodu przedawnienia. Uznał, że choć czyn zarzucony trójce oskarżonych stanowi zbrodnię komunistyczną, to w momencie jego popełnienia nie stanowił zbrodni przeciw ludzkości, która się nie przedawnia, i uległ przedawnieniu z początkiem 1995 r. Decyzję taką - po zażaleniu IPN - utrzymał w styczniu 2020 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Kasację na takie rozstrzygnięcia sądów złożyła prokuratura IPN. "Myślę, że SN uznał dziś, iż postanowienie sądu apelacyjnego zostało wydane przedwcześnie, bez uwzględnienia wszystkich istotnych okoliczności sprawy i bez należytego odniesienia się do zarzutów podniesionych w zażaleniu prokuratora" - powiedział po ogłoszeniu orzeczenia SN prok. Robert Kopydłowski z IPN.
Prokurator zastrzegł, że decyzja ta nie oznacza jeszcze, iż w sprawie ruszy proces, ale kwestia umorzenia i zażalenia IPN na to umorzenie wraca do II instancji.
Jak powiedział prok. Kopydłowski, "sąd apelacyjny będzie się musiał odnieść do tego, czy w tej sprawie istnieją podstawy do uznania czynu zarzuconego oskarżonym za zbrodnię przeciwko ludzkości". "Decyzja w tym zakresie rozstrzyga o tym, czy ten czyn uległ przedawnieniu, czy też nie" - dodał.
"Sąd apelacyjny nie będzie mógł stwierdzić w sposób jednoznaczny, że na przykład ten czyn stanowi zbrodnię przeciwko ludzkości, bo to rozstrzygnięcie należy do sądu, który rozpoznaje sprawę co do meritum. Natomiast jeśli stwierdzi, że istnieją podstawy, które mogłyby wskazywać, że taka kwalifikacja prawna w tej sprawie może mieć zastosowanie, to przekaże sprawę do rozpoznania na rozprawie sądowi I instancji" - wyjaśnił prokurator IPN.
Jak kontynuował prokurator, jeśli zaś sąd apelacyjny "po ponownym rozpoznaniu sprawy stwierdzi, że nadal nie widzi absolutnie żadnych podstaw do uznania czynu za zbrodnię przeciwko ludzkości, to ponownie utrzyma w mocy postanowienie sądu okręgowego".
W ocenie pionu śledczego IPN czyny oskarżonych funkcjonariuszy SB kwalifikowały się jako zbrodnia przeciwko ludzkości, ponieważ były wymierzone nie tylko w ks. Popiełuszkę i duchowieństwo, ale w całą opozycję antykomunistyczną.
"Analiza orzeczeń sądów prowadzi do wniosku, że potraktowały one to zdarzenie (prowokację wobec księdza - PAP) jako zdarzenie jednostkowe, absolutnie wyrwane z kontekstu historycznego" - mówił prok. Kopydłowski przed SN. Tymczasem - jak wskazywał - zdarzenie to było jednym z całego ciągu działań wobec księdza i "wpisujących się w ówczesną politykę skierowaną przeciwko społeczeństwu", co finalnie doprowadziło do zabójstwa kapłana.
Obrońca jednego z oskarżonych przez IPN, mec. Tomasz Ode, wnosił natomiast przed SN o oddalenie kasacji IPN. Jak oceniał przyjęcie stanowiska prokuratury IPN oznaczałoby, iż jego klient "ma być sądzony za cały kontekst historyczny", a nie konkretny czyn, który jest mu zarzucony.
W ostatnich latach życia ks. Popiełuszko - duszpasterz ludzi pracy, kapelan Solidarności - w parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu celebrował comiesięczne msze święte za ojczyznę, gromadzące wokół świątyni wielotysięczne tłumy. Nawoływał w nich, aby "zło dobrem zwyciężać" oraz podkreślał, że "w pojednaniu musi być jeden wspólny cel: dobro ojczyzny i poszanowanie godności ludzkiej".
Ksiądz Popiełuszko był obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa już na dwa lata przed śmiercią. Założono mu podsłuch, próbowano też doprowadzić do wypadku samochodowego. W mieszkaniu przy ul. Chłodnej funkcjonariusze SB dokonali zaś prowokacji, podrzucając kilkanaście tysięcy ulotek, farbę drukarską, granaty z gazem łzawiącym, naboje i materiał wybuchowy. Następnie funkcjonariusze SB doprowadzili do ich ujawnienia w wyniku przeszukania mieszkania 12 grudnia 1983 r., co spowodowało wdrożenie przeciwko kapelanowi Solidarności postępowania karnego. Miały to być dowody do przygotowywanego procesu sądowego. Księdza starano się za wszelką cenę skompromitować.
Niespełna rok później kapelan Solidarności został zamordowany przez funkcjonariuszy SB. Do morderstwa doszło w nocy z 19 na 20 października 1984 r.
30 października 1984 r. z zalewu przy tamie na Wiśle we Włocławku wyłowiono zwłoki księdza. Pogrzeb odbył się 3 listopada 1984 r. W procesie jego zabójców (tzw. procesie toruńskim) w lutym 1985 r. zapadły wobec czterech funkcjonariuszy wyroki od 14 do 25 lat więzienia. Później po amnestiach kary łagodzono, ostatni ze skazanych wyszedł na wolność w 2001 r. Wszyscy byli funkcjonariuszami Departamentu IV MSW, którego celem w latach PRL było zwalczanie Kościoła katolickiego. IPN wskazuje, że podczas procesu toruńskiego nie był poruszany wątek prowokacji na Chłodnej.