Stary absurd niechętnie robi miejsce normalności, ale bardzo chętnie ustępuje przed nowym koleżką absurdem.
Coraz więcej absurdalnych pomysłów rodzi się w głowach urzędników unijnych instytucji. Jednym z ostatnich jest opublikowany przez Komisję Europejską wewnętrzny przewodnik „komunikacji inkluzywnej”. Wymieniono w nim określenia i terminy, których nie należy używać, ponieważ mogą kogoś urazić. Unikać należy na przykład mówienia o „obu płciach”, rozpoczynania przemówienia od frazy „panie i panowie” oraz używania form „pan i pani związanych z płcią przypisaną przy urodzeniu”. Słowo „obywatel” natomiast może sprawić przykrość bezpaństwowcom i migrantom. Urazić może także sformułowanie „imię nadane na chrzcie” oraz posługiwanie się nazwami świąt, zwłaszcza chrześcijańskich – jak wynika z przewodnika równości, bardzo zagraża „Boże Narodzenie”. Podobnie absurdalnych zaleceń absurdalnie uzasadnionych jest w tym dokumencie więcej.
Komisja Europejska to – jak informuje Wikipedia – „organ wykonawczy Unii Europejskiej, odpowiedzialny za bieżącą politykę Unii, nadzorujący prace wszystkich jej agencji i zarządzający jej funduszami”. Z definicji wynika, że to bardzo poważna instytucja. Czytając dokumenty takie jak przewodnik „komunikacji inkluzywnej”, można mieć co do tego wątpliwości. Bo czy poważnie brzmi zalecenie, by nie używać „imion typowych dla religii”, takich jak Maria i Jan, które należy zastąpić np. imionami Malika i Juliusz? Kogo i dlaczego może urazić imię Maria albo Jan, nawet jeśli zgodzimy się z tym, że można im przypisać religijne skojarzenia? I o jakiej nierówności niby świadczą religijne konotacje tych imion? W jaki sposób równość naruszają nazwy świąt religijnych – chrześcijańskich czy jakichkolwiek innych? Kogo i dlaczego obrażają formy grzecznościowe „pan” i „pani”? Po krytyce, z jaką przewodnik spotkał się m.in. ze strony Stolicy Apostolskiej, został na razie wycofany, a pani komisarz ds. równości zapowiedziała, że będzie skorygowany. Biorąc pod uwagę absurdalny charakter całego dokumentu, nie spodziewałabym się znaczących poprawek. Jak mówił przed laty Wojciech Młynarski, który miał chyba jakiś dodatkowy zmysł pomagający mu dostrzegać wszelkie absurdy w otaczającym świecie, które następnie genialnie wyśmiewał w swoich piosenkach, stary absurd niechętnie robi miejsce normalności, ale bardzo chętnie ustępuje przed nowym koleżką absurdem. Zdaje się, że z taką sytuacją właśnie mamy do czynienia.•
Wiesława DĄBROWSKA-MACURA