Sąd Najwyższy USA obradował w środę nad sprawą, która może zmienić obowiązujące od dekad prawo, dotyczące aborcji w Stanach Zjednoczonych. Przed gmachem sądu w Waszyngtonie demonstrowali zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy dopuszczalności aborcji.
Sędziowie rozpatrywali w środę sprawę pozwu przeciwko ustawie w stanie Mississippi, która zakazuje większości aborcji, dokonywanych po 15 tygodniu ciąży. Przegłosowana w 2018 r. ustawa nigdy nie weszła w życie, bo wcześniej zablokowały ją sądy niższej instancji ze względu na sprzeczność z głośnym wyrokiem z 1973 r. w sprawie Roe kontra Wade.
Wyrok ten wprowadził aborcję na życzenie w pierwszej połowie ciąży. Późniejsza decyzja z 1992 r. pozwoliła na ograniczanie aborcji do momentu osiągnięcia przez dziecko zdolności do przeżycia poza organizmem matki.
Według agencji AP, z przebiegu dyskusji między sędziami - sześcioro spośród dziewięciorga sędziów w obecnym składzie sądu, to konserwatyści - wynika, że sąd prawdopodobnie zatwierdzi ustawę i być może unieważni dotychczasowe precedensy.
Doniesienia z sali rozpraw zdają się wskazywać, że większość sędziów przychyla się do stanowiska obrońców życia.
Ostateczna decyzja zostanie podjęta prawdopodobnie dopiero za kilka miesięcy.
W związku z rozprawą przed budynkiem Sądu Najwyższego w Waszyngtonie zgromadziły się setki, jeśli nie tysiące demonstrantów zarówno przeciwników, jak i zwolenników dopuszczalności aborcji. Nieco liczniej pod gmachem stawili się aktywiście pro-life.
"Mamy wielką nadzieję, że sąd unieważni Roe kontra Wade i znów o wszystkim będą decydować samodzielnie stany" - powiedziała PAP Lauren, działaczka studenckiej organizacji Students4Life. "To nasza nadzieja, choć rozsądek podpowiada, że sąd będzie jedynie stopniowo zacieśniał prawo, np. pozwalając na wejście w życie zakazu z Mississippi".
"Moim zdaniem władze stanów w ogóle nie powinny oglądać się na sąd i zakazać aborcji, bo aborcja to morderstwo. Prawo naturalne jest ponad wszystkim" - powiedziała Brenda, inna uczestniczka protestu.
Po stronie zwolenników prawa do aborcji panował większy pesymizm.
"Od dawna obawialiśmy się, że Roe się nie utrzyma przy obecnym konserwatywnym sądzie. To byłaby tragedia dla milionów kobiet i spełnienie naszych największych koszmarów. Ale jesteśmy tu po to, żeby do tego nie dopuścić" - powiedziała Katie, działaczka liberalnej organizacji ACLU.
Sprawa z Mississippi nie jest jedyną kontrowersją związaną z aborcją, którą zajmuje się sąd. Miesiąc temu sędziowie rozpatrywali, czy ustawa aborcyjna z Teksasu - zakazująca aborcji od szóstego tygodnia i dająca obywatelom możliwość pozwania do sądu cywilnego odpowiedzialnych za jej ewentualne dokonanie - może zostać zaskarżona do sądu i zablokowana. Decyzja w tej sprawie spodziewana jest w przyszłym roku.
/jdud