Czytamy w Ewangelii: „Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara.
Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i Trachonitydy, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni”. Nie można tego fragmentu oddzielać od pierwszego czytania z Księgi Barucha. Tam także nie brak odniesień do historycznych konkretów. Widać je ostrzej, gdy uświadomimy sobie, że Księga Barucha nawiązuje do okresu niewoli babilońskiej. Baruch, sekretarz proroka Jeremiasza, zapowiada powrót z niewoli. Jego opis tchnie optymizmem i nadzieją. Prorok Jeremiasz, mistrz Barucha, przepadł bez pewnych wieści na początku deportacji do Babilonu. Kolejne lata pokazywały, że w czasie babilońskiego zniewolenia to, co dawne, przeminęło. W takim kontekście w orędziu Barucha pojawia się dawna nadzieja. Sam Bóg Izraela jawi się jako Pan historii, który niesie wolność i wyzwolenie. Ta nowość przyszła, gdy pojawił się Cyrus, król Persji. Biblia nazywa go nawet „sługą Bożym”. On w roku 538 przed Chr. pozwolił Izraelitom wrócić z wygnania do ojczyzny. Ta data pokazuje, że historia zbawienia dokonuje się w konkretnym czasie i przestrzeni. To uzmysławia, że w aktualnie dziejących się wydarzeniach jest miejsce na działanie Boga w historii.
Baruch czuł, że wcześniej czy później przyjdzie czas, gdy na świecie pojawi się Oczekiwany. Widział ten czas, gdy Bóg „zniży każdą górę wysoką, pagórki odwieczne, doły zasypie… aby bezpiecznie mógł kroczyć Izrael w chwale Pana. Na rozkaz Pana lasy i drzewa pachnące ocieniać będą Izraela. Z radością bowiem poprowadzi Bóg Izraela do światła swej chwały z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem”. A przecież narodziny Jezusa Chrystusa, w końcu Boże sprawy, działy się w znanej nam historii. •
ks. Zbigniew Niemirski