Gen sprzeciwu ma wiele odmian. Najważniejszy z nich ma źródło ewangeliczne – to gen sprzeciwu wobec logiki tego świata.
Nareszcie wszystko dla mnie stało się jasne. Mamy gen sprzeciwu. Tak oznajmił w wywiadzie radiowym wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, tłumacząc, dlaczego w Polsce, w odróżnieniu od wielu innych krajów, nie będzie obostrzeń dla osób niezaszczepionych przeciw COVID-19. Powodem jest polski gen sprzeciwu. Niezaszczepieni, jak wnioskuję, obawiają się, że szczepionka genetyczna mRNA, budując odporność na COVID-19, zniszczy w nich gen sprzeciwu. O, tak, to jest bardzo ważny argument. Wprawdzie wciąż nie wiem, dlaczego odmawiają przyjęcia także szczepionek wektorowych – być może to efekt siły owego genu, który zapewne z zasady sprzeciwia się wszystkiemu – ale aby nie uprzedzać, zaczekam na kolejną ministerialną wypowiedź.
Właściwie jako osoba zaszczepiona powinnam być niezaszczepionej części populacji narodu wdzięczna. No bo jak moglibyśmy żyć jako naród bez genu od wieków nas konstytuującego? Jak tłumaczyć swoją historię, w której są nie tylko zwycięstwa, ale też klęski i zdrady, po części z owego sprzeciwu wynikające? Nie, to byłaby narodowa zbrodnia. Kiedyś wprawdzie mówiono nie o genach, a o narodowych wadach i cnotach, które można albo zwalczać, albo wzmacniać, co czasem wymaga wielkiej indywidualnej i wspólnotowej pracy. Ale to było w czasach przed rozszyfrowaniem kodu genetycznego, a dziś wiemy, że terapie genowe są możliwe, choć myślę, że bardziej skomplikowane niż najcięższa praca nad eliminacją wady charakteru.
Jestem więc antyszczepionkowcom wdzięczna za to, że bronią ważnego narodowego genu, nawet za cenę najwyższą, bo własnego życia. Statystyki nieubłaganie pokazują bowiem, że obecnie umierający na COVID-19 to w ponad 95 proc. osoby niezaszczepione. Ale to jest też powód do zmartwień, bo jeśli tak dalej pójdzie, to gen sprzeciwu w narodzie wyginie, a na pewno osłabnie bardzo. I nie daj Boże wzmocni się gen obywatelskiej odpowiedzialności i solidarności. Ale to co najwyżej w kolejnych falach pandemii, bo na razie gen sprzeciwu ma się w naszym narodzie dobrze.
I ja również jako wprawdzie zaszczepiona, ale szczepionką wektorową, nie genetyczną, odkrywam go w sobie. Odzywa się we mnie czasem sprzeciw wobec finansowania z moich składek zdrowotnych antyszczepionkowców, wymagających – mimo genu sprzeciwu – hospitalizacji z powodu COVID-19, gdy inni chorzy, zaszczepieni, z chorobami zagrażającymi życiu, ale przecież bez duszności, muszą czekać na łóżko. Tak jak mama mojej przyjaciółki, która niemal dwie doby spędziła w izbie przyjęć w jednym z warszawskich szpitali, gdzie łóżka zostały przerobione na tzw. covidowe. I pewnie by czekała dłużej, gdyby nie zawał serca, który przeszła w kolejce; dostała więc łóżko, a mnie minął sprzeciw wobec NFZ.
Jakoś specjalnie mnie nie dziwi natomiast to, że nader często gen sprzeciwu u tych samych osób objawia się zarówno wobec szczepień, jak i wobec pomocy humanitarnej migrantom, którzy przedostali się ze wschodu na teren Polski. Nie są to wprawdzie tożsame zbiory, ale mocno się pokrywające. Można na dowód wymieniać nazwiska publicystów, polityków, mediów. Nie pierwszy przecież już raz do wytłumaczenia swej pokrętnej, warunkowanej polityką argumentacji wykorzystują chrześcijaństwo, manipulując nim tak, że w istocie tworzą własną zideologizowaną religię. Budzi więc mój sprzeciw choćby wypowiedź posła Roberta Winnickiego, który jak najbardziej ewangeliczny apel abp. Stanisława Gądeckiego o zbiórkę pieniędzy na pomoc migrantom na pograniczu polsko-białoruskim określił słowami: wstyd, liberalizm i sentymentalizm, wzywając przewodniczącego KEP do chrześcijańskiego patriotyzmu. A ja jestem za ten apel abp. Gądeckiemu wdzięczna, bo dopiero wtedy by się sprzeniewierzył Ewangelii, gdyby tego nie uczynił. Wstyd to jest przypominać, że chrześcijaństwo – obojętnie czy w kwestii patriotyzmu, czy jakiejkolwiek innej – na pierwszym miejscu stawia Boga i Jego prawa, z najważniejszym – prawem miłości Boga i bliźniego. Najpierw więc Bóg, a potem naród. Jeśli naród jest bogiem, to jest to patriotyzm nie chrześcijański, ale, jak mówił bł. Stefan Wyszyński, pogański. W chrześcijaństwie nie ma bowiem, według bp. Krzysztofa Zadarki, zajmującego się w episkopacie kwestią migrantów, alternatywy: albo obrona granic, albo pomoc humanitarna. Jest jedno i drugie. Jest obrona granic i jest pomoc osobom, które – obojętnie z czyjej winy – znalazły się po polskiej stronie w sytuacji zagrażającej ich życiu i zdrowiu.
Gen sprzeciwu ma wiele odmian. Najważniejszy z nich ma źródło ewangeliczne – to gen sprzeciwu wobec logiki tego świata. Gen, który nakazuje zło dobrem zwyciężać, nadstawiać drugi policzek, kochać nieprzyjaciół… Od tysiąca lat próbujemy się tym genem szczepić. •
Ewa K. Czaczkowska