Reżim Alaksandra Łukaszenki zdał sobie sprawę, że nie da się wziąć szturmem polskiej granicy i że należy doprowadzić do przedłużania kryzysu tak, by zapomniano o jego przyczynach; my podkreślamy: to nie jest kryzys humanitarny, tylko sztucznie wywołany kryzys polityczny - mówi PAP szef Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch.
W ramach reakcji na kryzys bezpieczeństwa, wywołany przez Białoruś na granicy z Polską, Komisja Europejska zaproponowała we wtorek stworzenie czarnej listy, na której byliby umieszczani przewoźnicy, zajmujący się bądź ułatwiający przemyt lub handel ludźmi do UE. "Próby destabilizacji UE przez instrumentalizację ludzi nie zadziałają. UE jest zjednoczona i podejmuje różne działania, aby rozwiązać problem z sytuacją na zewnętrznych granicach UE z Białorusią" - podkreśliła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
O wypowiedzi von der Leyen oraz propozycję KE, PAP spytała szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Jakuba Kumocha. "Słowa przewodniczącej Komisji Europejskiej traktujemy jako docenienie faktu, że Polska swą niezłomną postawą obroniła wschodnią granicę Unii Europejskiej, zmusiła reżim (Alaksandra) Łukaszenki do wycofania się i próby poszukiwania rozwiązania" - powiedział Kumoch.
Odnosząc się do propozycji Komisji Europejskiej - dotyczącej stworzenia czarnej listy, na której byliby umieszczani przewoźnicy, zajmujący się bądź ułatwiający przemyt lub handel ludźmi do UE - prezydencki minister podkreślił, że "generalnie podmioty, które dziś nadal transportują oszukanych ludzi na Białoruś, istotnie powinny być zagrożone dużym ciosem w swoje interesy".
"Wyrażamy przy tym satysfakcję z tego powodu, że nasi główni partnerzy, w tym Turkish Airlines, zaprzestały tej praktyki i to jest bardzo ważne. Ta postawa powinna być naśladowana przez wszystkie linie lotnicze, czy to prywatne, czy państwowe" - podkreślił szef BPM.
Kumoch pytany o możliwe scenariusze dotyczące sytuacji na polsko-białoruskiej granicy oraz czy może się to przerodzić w dłuższy kryzys, prezydencki minister powiedział, że "reżim (Łukaszenki) zdał sobie sprawę, że nie da się wziąć szturmem polskiej granicy, bo po prostu jest ona bardzo dobrze chroniona i że należy doprowadzić do przedłużania kryzysu tak, by po jakimś czasie zapomniano o jego przyczynach i by dostrzegano w nim wyłącznie kryzys humanitarny".
"A my podkreślamy, że to nie jest zwykły kryzys humanitarny, że to jest kryzys sztucznie wywołany, polityczny, za który reżim Łukaszenki ponosi pełną, stuprocentową odpowiedzialność" - zaznaczył prezydencki minister.
Według szefa BPM, obowiązkiem reżimu wobec migrantów jest zapewnienie im bezpiecznego powrotu do domu, a także "zwrócenie im pieniędzy i środków, które od nich wyłudzono".
Na granicach UE i Białorusi trwa kryzys, od czasu, gdy na wiosnę gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy białoruskiej z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. UE i państwa członkowskie podkreślają, że to efekt celowych działań reżimu Alaksandra Łukaszenki, który instrumentalnie wykorzystuje migrantów, w odpowiedzi na sankcje.
Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek rządu. Następnie Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni - do 2 grudnia. Do połowy przyszłego roku na odcinku granicy z Białorusią ma stanąć stalowy płot - zapora o długości 180 km i 5,5 m wysokości powstanie na Podlasiu.