Z cyklu: Co warto przeczytać?
Bardzo żałuję, że nie przeczytałam książki Louisy May Alcott wcześniej! Jest zabawna, poważna, wzruszająca, mądra i może być traktowana jako pomoc w wychowaniu. Jednym słowem: rewelacja!
Do przeczytania książki zachęcił mnie najnowszy film o tym samym tytule, który wam już polecałam. Szczegóły tutaj.
Myślę, że siostry March skradną wam serce, tak samo jak ich sąsiad Laurie i jego guwerner. Do tego zaprzyjaźnicie się z mamą Marmee, starą Hanną i panem Laurencem, uśmiechniecie się pod nosem, gdy chodzi o ciotkę March i myślę, że kolejne stronice będą was wciągać coraz bardziej. Co może być nawet zaskakujące, bo książka dotyczy lat 60. XIX wieku i Ameryki. Ale pewne sprawy są ponadczasowe.
Polecam też czytać tę książkę rodzinnie. Sama trzy razy przeczytałam przynajmniej dwa fragmenty. Za pierwszym razem sama, za drugim razem tacie, a za trzecim mamie. Za każdym razem były tak samo zabawne, a może nawet bardziej.
Ta książka naprawdę poprawia humor, ale daje też do myślenia. Zatrzymuje nas, byśmy spojrzeli na to, jak żyjemy. Czy doceniamy to, co mamy? Czy wiemy, co tak naprawdę liczy się w życiu?
Myślę, że każdy z nas znajdzie coś wspólnego z bohaterami.
Meg - spokojna, rozważna, czasem jedynie niedoceniająca tego, co ma, ale ostatecznie potrafiąca przyznać się do błędu.
Jo - żywe srebro, mająca milion pomysłów na minutę, pisarka, czasem porywcza, ale ucząca się na błędach.
Beth - cicha myszka, kochająca muzykę, dobry duszek.
Amy - najmłodsza, mała artystka, przechodzi całkiem sporą przemianę.
Zresztą każda z sióstr wyrusza na pewnego rodzaju duchową wędrówkę. Raz idzie im lepiej, raz gorzej, ale się nie poddają.
Nie będę wam zdradzać za dużo z fabuły, bo lepiej przeczytać samemu i mieć z tego frajdę.
Polecam na jesienne wieczory z dobrą herbatą.
M. Gajos