Facebook postanowił zrobić wielki krok do przodu. Jego szef w ostatnich dniach poinformował, że największa na świecie platforma społecznościowa przestaje istnieć. A ściślej rzecz biorąc, zmienia swoją nazwę.
Facebookowi (ale także powiązanym z nim platformom, takim jak Instagram czy WhatsApp), grunt usuwa się spod nóg od kilku już lat. Z powodu wykorzystywania danych użytkowników w budzący kontrowersje sposób, z powodu przedstawiania dzieciom i nastolatkom nieodpowiednich (ale angażujących na platformie) treści, z powodu braku mechanizmów walczących z manipulacjami czy kłamstwami. Ostatnio jednak w wyniku zeznań jednej z menedżerek Facebooka (pisaliśmy o tym w „Gościu”) świat dowiedział się, że platforma wykorzystywała algorytmy, które rozpalają emocje i konflikty, po to, by bardziej zaangażować użytkowników. Czas spędzony na platformie przekłada się na zyski z reklam, a więc i zarobki firmy. Wzmacnianie podziałów społecznych, by na tym zarabiać, i szkodzenie dzieciom, mając pełną świadomość tego, co się robi – przelało czarę. Tym bardziej w USA, gdzie – jak się okazało – Facebook rozkręcał emocje podczas ataku demonstrantów na Kapitol. Wystarczy dodać, że platforma ma cały dział zajmujący się dezinformacją społeczną.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.