Astronomowie odkryli obiekt, który niemal na pewno jest planetą. Planetą oddaloną od nas o około trzydzieści milionów lat świetlnych i znajdującą się w innej galaktyce. I to jest rewelacja.
O tym, że istnieją planety poza Układem Słonecznym, wiemy od lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy pierwsze tego typu obiekty odkrył Aleksander Wolszczan. Od tego czasu poznaliśmy ich już niemal pięć tysięcy. Są różne. Niektóre podobne do Ziemi, stosunkowo niewielkie i skaliste. Inne bardziej przypominają gazowe giganty, jak Jowisz czy Saturn. Ale chyba najwięcej jest takich, których nie da się przyrównać do niczego, co znamy z Układu Słonecznego. Poznajemy nowe światy i to jest fascynujące. Podobnie jak sposób, w jaki je odkrywamy. Bardzo niewiele z nich widzimy bezpośrednio. Większość wyczuwamy, obserwując ruchy gwiazdy, wokół której krążą. Albo obserwując światło, które jest w dziwny sposób zakrzywiane, czy cień, jaki rzucają (tak, tak, planety, nawet te oddalone od nas o lata świetlne, rzucają cień, który można zaobserwować).
Kilka dni temu opublikowano wyniki obserwacji, z których dowiadujemy się, że w podobny sposób udało się namierzyć planetę krążącą wokół M51-ULS-1. Krąży ona wokół jednej gwiazdy, tylko wokół układu podwójnego – czarnej dziury i błękitnego nadolbrzyma. Oba te obiekty to końcowe stadia życia dużych, ciężkich gwiazd. Krążą wokół siebie, a wokół nich obu krąży planeta. Wielkością przypomina Saturna. Wydaje się jednak, że ma dwukrotnie od niego większą orbitę. Nigdy wcześniej nie udało się odkryć planety w innej galaktyce. Te, które znamy, zasiedlają nasze stosunkowo bliskie sąsiedztwo.
Widzimy to, co dzieje się tak daleko od nas, widzimy to z… przeszłości. Jak to możliwe? Otóż cały układ jest oddalony od nas o około trzydzieści milionów lat świetlnych, a to znaczy, że to, co widzimy dzisiaj, działo się trzydzieści milionów lat temu. Co działo się u nas trzydzieści milionów lat temu? Cóż, trudno w tym kontekście zdefiniować, co znaczy „u nas”, bo linia ewolucyjna ludzi i szympansów (ostatni wspólny przodek) rozdzieliła się dopiero siedem milionów lat temu. Jedno jest pewne – o tym, co dzieje się w układzie M51-ULS-1, dowiemy się dopiero za trzydzieści milionów lat. Być może tego układu już w tej chwili nie ma? To dość prawdopodobne, błękitny nadolbrzym to stadium, które wybuchnie jako supernowa. A wybuch ten jest tak potężny, że na miejscu nowo odkrytego układu planetarnego nie ostanie się nic. Może jest więc tak, że patrzymy na coś, czego już wcale nie ma?•
Tomasz Rożek