Bywały sytuacje dramatyczne. Matka zmarła, a ojciec, będąc pod wpływem środków odurzających, wkładał swoje dzieci do worka i tłukł kijem lub dźgał nożem. Dzieci zamieszkały w naszym sierocińcu – opowiada s. Ascelina Kowiel.
Spotykamy się w Karen, dzielnicy Nairobi, niedaleko posiadłości baronowej Blixen, autorki „Pożegnania z Afryką”. To od jej imienia przyjęła nazwę prominentna dziś dzielnica, położona na wyjeździe ku malowniczym wzgórzom Ngong i niedaleko bramy do jedynego na świecie graniczącego z miastem parku narodowego. W Karen swoje domy ma wiele zgromadzeń tworzących mozaikę kenijskiego Kościoła. Znajduje się tu także ośrodek Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny. Siostra Ascelina jest przełożoną Delegatury Afrykańskiej zgromadzenia, obejmującej Kenię, Zambię i Tanzanię. Poznaję również s. Anielę, jedną z trzech, które zakładały kenijską misję, i s. Darianę, na co dzień pracującą w Kithatu, 40 km od Meru, pierwszej placówki polskich sióstr. Siostry przybyły tu w 1990 r. – Leciałyśmy obładowane jak wielbłądy, z maszyną do szycia – opowiada s. Aniela. – Ja byłam świeża. s. Ewa, pielęgniarka, pracowała wcześniej w Libii, a s. Judyta w Zambii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Błażyca