Prof. Aleksander Bańka: Mamy olbrzymi deficyt słuchania

– Wracam z Rzymu z konkretną metodą i nadzieją, że uda się stworzyć pola dialogu z udziałem stowarzyszeń, wspólnot, ruchów czy po prostu ludzi dobrej woli, którzy chcą rozmawiać w atmosferze dobrej relacji – mówi prof. Aleksander Bańka, delegat Kościoła w Polsce na otwarcie procesu synodalnego.


Piotr Sacha: Minęło kilka dni od otwarcia procesu synodalnego w Watykanie – wydarzenia, w którym brałeś udział. Jaki, dla Ciebie osobiście, był to czas?

Aleksander Bańka: Mam w pamięci spotkanie z żywym, pełnym nadziei Kościołem, gdzie akcent kładzie się na obecność Ducha Świętego. Na temat synodu snuto, również w naszym kraju, teorie mówiące o wewnętrznych rozgrywkach czy sporach między frakcjami w Kościele. Ja mam zupełnie inne doświadczenie. Franciszek wskazuje na Kościół w drodze, który mierzy się ze swoimi ranami i towarzyszy człowiekowi, troszcząc się o wszystkich, którzy są w Kościele zranieni lub mają poczucie bycia na jego marginesie. Ze spotkania z Ojcem Świętym przywiozłem dwie ważne dla mnie myśli. Papież dwukrotnie wskazał na konieczność adoracji, obecności przy Jezusie. I druga myśl: powtarzał, że synod nie jest parlamentem, gdzie odbywa się głosowanie, gdzie przesądza się o losach Kościoła za pomocą głosów.  

Przesądza się o losach Kościoła za pomocą głosów... Budzi się skojarzenie z niemiecką „drogą synodalną”.

Dla mnie to była jasna aluzja Franciszka do tego, co dzieje się u naszych zachodnich sąsiadów i zdecydowanie „nie” dla pomysłów głosowania prawd ważnych dla Kościoła. Wyjechałem z Rzymu z pogłębionym przekonaniem, że Kościół ma do zaoferowania światu wielkie bogactwo. To bogactwo jego tradycji: Eucharystia, słowo Boże, modlitwa. Bardzo inspirująca była ta część spotkania, gdzie w małych grupach dzieliliśmy się własnymi spostrzeżeniami.

Podczas Mszy inaugurującej papież zwracał uwagę na to, że proces synodalny kieruje się trzema czasownikami: spotkanie, słuchanie, rozeznawanie. Czy spotkania w małych grupach były takim polem doświadczalnym w mikroskali?

Dokładnie tak. W grupie anglojęzycznej, której byłem częścią, w rozeznawaniu uczestniczyło 15 osób. W pierwszej rundzie każdy mógł opowiedzieć o własnym doświadczeniu Kościoła lokalnego, o nadziejach i obawach, o wizji drogi synodalnej. Później następowała cisza, osobista modlitwa. I kolejna runda poświęcona temu, co poruszyło nas w wypowiedziach innych. Na koniec dzieliliśmy się natchnieniami, obrazami, które pojawiły w trakcie spotkania. To było bardzo prorockie, charyzmatyczne.

Metoda, jaką posługiwaliśmy się, nie wynikała z socjologicznych trendów, ale była starą, sprawdzoną ignacjańską metodą rozeznawania. Zrozumiałem to, o czym mówił wcześniej Ojciec Święty. Że punktem wyjścia nie jest zmierzanie do wniosków, diagnoz. Chodzi o stworzenie takiego klimatu, by nasłuchiwać Ducha Świętego. Co nie znaczy, że po spotkaniu nie pojawiło się wiele cennych wniosków! Ale najważniejsze jest samo spotkanie, zbudowanie relacji, rozmowa.

Będziemy umieli wspólnie usiąść i spokojnie porozmawiać na naszym polskim podwórku?

Mamy olbrzymi deficyt słuchania. Z kolei jest w nas silna potrzeba mówienia, przegadywania, a może nawet atakowania słowem. Dlatego w Polsce może nie być łatwo wprowadzić to, co proponuje papież. Wracam z Rzymu z konkretną metodą i nadzieją, że uda się stworzyć pola dialogu z udziałem stowarzyszeń, wspólnot, ruchów czy po prostu ludzi dobrej woli, którzy chcą rozmawiać w atmosferze dobrej relacji.

Punktem wyjścia, jak mówisz, jest wsłuchiwanie się w to, co Duch Święty mówi do Kościoła, czyli każdego, kto przyjął chrzest. Jak odnajdzie się na tej drodze zwykły Jan Kowalski?
 
Zwykły Jan Kowalski przede wszystkim musi uwierzyć, że przez niego mówi Duch Święty. Skonfrontowanie się z tym faktem to już bardzo wiele. Pojawia się metodologiczna trudność, jak stworzyć przestrzeń wypowiedzi dla zwykłych Kowalskich. Najważniejsze to chcieć nawzajem się słuchać. Myślę, że każda diecezja znajdzie własne ścieżki do zbudowania takich przestrzeni. To powinny być spotkania bezpośrednie, ewentualnie w formie online. Pewną pomocą mogłyby też okazać się ankiety, po to, aby wierni mieli okazję przekazać własne oceny w jeszcze innej, zróżnicowanej formie. Jednak najważniejszy jest dialog, spotkanie. Jeśli zaczniemy słuchać, będziemy się mogli na siebie otwierać, a więc budować pewną relację. Z kolei budując relację, zaczniemy budować jedność. A budując jedność wejdziemy w misję i zaangażowanie, czyli to, czego Ojciec Święty od nas oczekuje.

Ważne, by wyjść zza pobożnych, teologicznych formułek i realnie podzielić się tym, czym żyjemy. Wnieść siebie w ten proces z naszymi ranami i nadziejami, aby ewentualne duszpasterskie zmiany wyniknęły z naszego doświadczenia, a nie ze spekulacji. Mam nadzieję, że przynajmniej w jakimś drobnym zakresie to się w Polsce uda.

***

Dr hab. Aleksander Bańka
profesor Uniwersytetu Śląskiego, filozof, członek Rady ds. Apostolstwa Świeckich KEP, politolog, lider Centrum Duchowości Ruchu Światło–Życie Archidiecezji Katowickiej, przewodniczący Rodziny św. Szarbela w Polsce. Współpracownik Radia eM i felietonista portalu „Gościa Niedzielnego”. Członek Rady Duszpasterskiej Archidiecezji Katowickiej i przewodniczący Komisji ds. świeckich II Synodu Archidiecezji Katowickiej. Prywatnie mąż i ojciec.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Sacha